Codzienność Iławy ukazuje, jak część przepisów i regulacji tchnięta jest bezsensem. Są one wprowadzane, na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego. Ot, jeszcze jedna czy dwie rzeczy, których można zakazać. W zestawieniu z tym bije wciąż bezkarność tych, którzy na karanie jak najbardziej zasługują. Zacznijmy od ostatnich – farciarzy.
Leszek Olszewski
Miasto, jak już wiecie, od nowego roku podwyższyło podatek za posiadanie psa, nie potrafiąc przy tym uargumentować, czym spowodowana jest ta konieczność – pytali o to czytelnicy Kuriera, pytałem ja i cisza! Typowa strategia władzy oderwanej od społeczeństwa. Pogratulować specowi od wizerunku, którego pewno nie ma. Gratulujmy więc burmistrzowi osobiście, bo ten dla odmiany jest. Cichy, ale jest! Drugim milczkiem jest straż miejska, która nie potrafi wyegzekwować od właścicieli psów, by nie załatwiały cięższej potrzeby, gdzie popadnie. Sprawdziłem – w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu takie nacechowane brakiem elementarnej kultury zachowanie właścicieli czworonogów to przy wpadce 100-200 zł mandatu.
Czy szef iławskiej Straży Miejskiej musi czekać na dyrektywy ratusza, nie wiem, ale jeżeli musi, to pora budzić tam śpiących rycerzy, bo mnie i wielu ludziom flaki się przewracają w podbrzuszu, jak widzimy stojących w błogim spokoju ludzi, podczas gdy ich pupil wali kupę pod sklepem czy na trawniku, po czym oboje niespiesznie kontynuują spacer. Taka pseudotolerancja to wielki wstyd dla miasta. Szkoda, że krów się po domach nie trzyma, bo byłoby weselej, ale i tak jest wesoło, tylko że bardzo średnio. Psy oczywiście są niewinne, właścicieli ciąłbym mandatami taśmowo – emeryt, nie-emeryt – nie żyją na pustyni, miasto ma swe dobre prawo do bycia schludnym i nie obsrywanym każdego dnia przez tysiące psów – no powiedzcie, czy można to dłużej tolerować?
Pieskie życie psy mają za to pod marketami i na cmentarzu, których to placówek progu przekraczać im nie można! W Niemczech i w ogóle na świecie nikomu to nie przeszkadza, w Polsce nie można i znów zero argumentów. To dziwne, że w domach mogą przebywać, nieprawdaż? Szkoda mi ich, bo mróz jak cholera, one stoją, marzną, wyją, bo tęsknią za właścicielami – tak oto triumfuje zakaz dla zakazu, drodzy państwo. Ja zresztą widziałem w Kauflandzie dobrze prezentujące się małżeństwo z pieskiem wewnątrz sklepu i jakoś nikt nie robił scen. Piesek grzecznie towarzyszył swoim państwu, ci zrobili zakupy, zapłacili w kasie i nie niepokojeni opuścili market. Podjęli mądrą decyzję. Też bym tak zrobił.
Idą też apele, by nie dokarmiać kaczek i łabędzi, które okupują setkami Jeziorak i Iławkę. I tu też apel jest przemądry – to co one mają jeść – siebie nawzajem? Rozumiem jeszcze, gdyby trud ich dokarmiania wzięło na siebie miasto, ale nie. Najlepiej pozwolić, by padły z głodu w ten mróz, chyba że ktoś liczy, że posilać się będą śniegiem, popijając go wodą – niezwykle trzeźwa kalkulacja. Na szczęście dużo ludzi dobrego serca, mimo trzaskającego zimna, zadaje sobie codzienny trud dotarcia nad akweny i rzucenia ptactwu chleba i innych wiktuałów. Miło, jak udają się tam z dziećmi – to wyrobi w nich od najwcześniejszych lat wrażliwość na los naszych młodszych braci (jak nazwał zwierzęta św. Franciszek z Asyżu) i nie przechodzenia obojętnie wobec potrzebującego opieki czy nakarmienia psa, kota, łabędzia czy kaczki – gratuluję tu wszystkim zasługującym na słowa uznania!
Podobne idiotyzmy, jak z zakazami psimi, mają miejsce z zakazem parkowania na miejscach przeznaczonych dla inwalidów. Tu państwo polskie każe mandatami w wysokości 500 zł, przy czym niektóre parkingi składają się z pięciu miejsc, w tym dwóch dla inwalidów. Obserwuję – naklejki „inwalida” mają w aucie czasem ludzie, którzy po zaparkowaniu niczym lekkoatleci wyskakują rączo ze swoich aut, chociaż generalnie problem tkwi w tym, że nikt na tych miejscach nie parkuje i dwa stoją puste cały dzień. Kiedyś pod bankiem wykorzystałem inwalidzki boks, brałem pieniądze z bankomatu, miałem wszystko na widoku – gdyby inwalida podjechał, odstawiłbym w sekundę wóz, a innych miejsc wolnych nie było, spieszyłem się gdzieś, stąd ta decyzja. Na szczęście policja się nie pojawiła, zresztą nawet gdyby, odmówiłbym mandatu, niech sąd grodzki rozstrzyga spór.
Przy tym wszystkim nikogo kolejny rok nie wzrusza, że bank PKO na Niepodległości przyjmuje swych gości, każąc im uprzednio pokonać kilkanaście stromych schodów i tam nikt nie każe czegoś przebudować, zrobić pod inwalidów, a ponoć wszystkie instytucje powinny być już dawno przystosowane na potrzeby niepełnosprawnych – banku się nie rusza, kierowcę zaś tylko czeka, by ukarać za nic pięciusetzłotowym mandatem – co za słodki kraj.
Kasy fiskalne też muszą mieć wszyscy, oprócz możnych – jakoś w prywatnych gabinetach lekarskich czy kancelariach prawnych nikt tego nie wymaga i lekarz może udowodnić, że przez rok miał trzech pacjentów, a adwokat – żadnego i podatek się żaden państwu nie należy – a gotówka naturalnie ląduje nie opodatkowana na koncie! Księża też biorą wszystko do kieszeni – raju może po śmierci nie ma, ale na ziemi, zwłaszcza polskiej, dla wzmiankowanych jest. Ale pozostańmy w dobrej nadziei, że wiele rzeczy uda się w nowym roku wyprostować. Generalnie mimo wszystko warto grać w lotto – Iława ma się czym pochwalić.
Raz już trafiono tu „szóstkę”, potem „piątkę” w Express Lotka, teraz zaś miasto przerzuciło się na Multi Lotka – w jednej kolekturze wisi informacja o wygranej 7 tys. w innej 22 tys., ja na liście wygranych jestem daleko – dwa miesiące temu wyhaczyłem 600 zł. Też piechotą nie chodzi, a jak chodzi, to niech powie gdzie! Jedni sami skreślają, drudzy wolą metodę chybił-trafił, a prawidło jest takie, że ludzie z jakichś przyczyn dzielą się na tych, co mają szczęście i tych, co prześladuje ich pech – tym drugim i na pustyni cegła na głowę spadnie. Stąd lepiej w poszukiwaniu ciepła nie telepać się nad Saharę, a dożyć ciężkich terminów tutaj, z tymi ludźmi, tymi psami, tymi problemami i jasną perspektywą, że nie damy się byle komu!
LESZEK OLSZEWSKI