Pod względem turystycznym w tym roku jest wyraźnie jeszcze gorzej niż w latach poprzednich. Na Pojezierzu Iławskim proporcjonalne pustki. Nie da się udawać, że to przez epidemię, bo na plażach polskiego Wybrzeża trudno o miejsce. Co się dzieje z Iławą...?
Bartosz Gonzalez
Rozmawiamy o turystyce od lat, i jeszcze się nie udało wrócić do czasów świetności z lat 70.
Pisałem kiedyś o czasach, w których po iławskich ulicach chodziły tłumy kolonistów, studentów, żeglarzy. To czasy pisarza Zbigniewa Nienackiego, który opisał jezioro Jeziorak w serialowej książce „Pan Samochodziku”. To były czasy, kiedy turystyką w Iławie kierowała m.in. Halina Listkowska. To z jej wspomnień wyłania się zupełnie inny obraz miasta i okolic. Mimo słabej infrastruktury hotelowej, Iława była bardzo mocna i modna.
Po 1989 roku otworzyły się granice i Polska przestała być modna dla Polaków. Wyjechaliśmy w świat, daleko i dalej. Japonia, USA, północ i południe. Minęło 30 lat. Z powodu epidemii wróciliśmy na polskie plaże i w polskie góry. Ale nie do Iławy. Niestety Iława to słabiutka, koścista szkapa. Dlaczego?
Mimo świetnego położenia przy linii kolejowej do Gdańska, turyści omijają Iławę. Gdy rozmawiałem ze znajomymi o wypoczynku, jedna z koleżanek wspomniała, że jeździ nad Jeziorak, gdzie jej koleżanka kupiła starą szkołę. W budynku mieszka i przyjmuje gości. Posiadłość znajduje się w okolicach Zalewa. Jak podkreśliła, dojazd jest bardzo dobry. Siódemką do Ostródy i już prawie jesteśmy.
Tak, znam dużo osób, które w ogóle nie jeżdżą pociągiem. Samochodem do Iławy dojechać jest tak sobie. Ostróda jakby bliżej świata. No ale, przecież turyści zaglądają w najdalsze zakątki świata!
Po co przyjechać do Iławy? No cóż. Gdybym miał zachęcić kogoś do przyjazdu nad Jeziorak, akurat do Iławy, to byłoby mi ciężko. Wśród znajomych dużą popularnością cieszą się hotele „ze wszystkim” pod jednym dachem. Baseny, sauny, rozrywki dla dzieci i dobry dojazd samochodem. Mamy taki jeden, może dwa hotele w mieście.
Jeśli już turysta wyjdzie z hotelu, to co mógłby zobaczyć? Ogrodzony płotem metalowym, obwarowany amfiteatr... To atrakcja turystyczna na miarę... świata! Gdyby Adam Żyliński zrobiłby coś takiego, radni i mieszkańcy wywieźliby go na taczkach z ratusza. Tymczasem dziś radni milczą. Może dlatego, że „młodemu” i „demokracie” burmistrzowi pozwala się na więcej. Może wstyd się przyznać do skandalu. „Stary Żyliński” ponoć był zamordystą. Utajniał umowy z urzędem, hamował kulturę, betonował miasto, ogrodził Stare Miasto drutem kolczastym i w ogóle samo zło. Nowy zapowiedział, że wszystkie umowy ujawni, będą konkursy na wszystkie stanowiska a kultura to w ogóle będzie jak z Hollywood. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. Radni uciekają od tematu... Wstyd.
To nie krytyka. To rozczarowanie. Straszne rozczarowanie marazmem w którym pogrążyło się miasto. Rozdźwięk między wirtualną rzeczywistością a choćby pustym amfiteatrem jest już za duży. Nie pomogą kolorowe prezentacje. Kłódka na amfiteatrze jest symbolem polityki ratusza wobec problemów. Nowy komunizm w najpaskudniejszej wersji. Szara i duszna kłódka na wolność młodych ludzi założona przez „młodego” burmistrza, który okazał się starszy mentalnie od nawet Żylińskiego.
Piszę to z żalem. Zamiast orzeźwienia jest zastój. Zamiast ewolucji jest regres. Nie tak miało być.
Zostawiam wyborców z tymi refleksjami i zaznaczam, że nie jestem ani „za” ani „przeciw” władzom. Po prostu zamknięcie amfiteatru mną wstrząsnęło. Stadion jest otwarty, parki są otwarte, chodniki są otwarte. Jednak amfiteatr jest zamknięty. Szok. Zburzyć i po problemie. Bo ktoś nie nadąża ze sprzątaniem. Obłęd...
Wróćmy do problemów turystyki. Po co przyjechać do Iławy? Bez znalezienia własnej tożsamości i wyjątkowości będzie ciężko. Nienacki, Stachura, to wartości miasta głęboko ukryte przed turystami. Pisałem o tym wiele razy. Żaden turysta się nie dowie, że po tych ulicach chodził Stachura i Nienacki. Reklamujemy filmikami z dronów ulice jakich miliony na świecie. Miasto plecami do Jezioraka – największego skarbu. Turystyka wędkarska, żeglarstwo, sporty wodne. Mimo epidemii mogłoby się dziać. Ale się nie dzieje. Władze mówią, że przez epidemię. Świetne wytłumaczenie. Glejt na wszystko.
Telewizja Polska w Szczecinie zorganizowała niedawno piękny koncert dla żeglarzy. Scenę pomysłowo ustawiono na brzegu, muzyki słuchano z łódek. Efekt lepszy niż zakładano. W Iławie przez lata organizowano na tzw. dzikiej plaży koncerty. W czasie epidemii wystarczy odwrócić scenę w stronę jeziora i zaprosić żeglarzy. Można robić ciekawe rzeczy dla mieszkańców i turystów mimo epidemii.
Brak dachu nad widownią amfiteatru to tania wymówka. Nie ma i długo nie będzie. Czy to znaczy, że nie można nic robić? Już lata temu pisałem o tym, dlaczego nie ma dachu nad widownią. To nie zaniechanie ani brak porozumienia między władzami jest przyczyną! To brak umiejętności!
Projekt modernizacji amfiteatru obejmował nową widownię. Tę sprawę znają radni Tomasz Woźniak i Włodzimierz Ptasznik. Na pewno chętnie wyjaśnią dlaczego jej nie zrealizowano. Projekt leży w szufladach ratusza od lat. Drukowaliśmy go w Kurierze. Koszt wówczas był „nie do udźwignięcia”. Dziś jest wielokrotnie większy.
Później dyskutowano nad rozpięciem brezentu nad widownią. Tymczasowe rozwiązania mają jednak w Polsce tradycję stawania się trwałymi rozwiązaniami. Dachu nie ma i długo nie będzie. Trzeba to uwzględnić w planowaniu imprez.
Patrzyłem na Stare Miasto w weekend i liczyłem ludzi. Pojedynczy turyści rozglądający się za lodami i goframi to wstrząsający obraz współczesności. Jak jest i czy mam rację wystarczy zapytać restauratorów. Czy takie spotkanie z władzami się już odbyło? Chyba nikt się tym nie interesuje.
Tymczasem na blogach u Dawida Kopaczewskiego i Michała Młotka jest pięknie. Kreślimy wizje... Muzeum się buduje… Jaki kolor mają mieć ściany...? Trzeba zrobić sondę internetową... Opowieści snują się jak mgła... Czary, czary...
Niektórzy w Iławie mówią złośliwie, że dobre połączenie kolejowe miasta to szczęście bo można łatwo stad wyjechać. Choćby do Olsztyna, gdzie mieszkania kosztują tyle samo a pracy więcej. Olsztyn też leży nad jeziorem. Mikołajki leżą nad jeziorem, Giżycko też, Ostróda... Miast nad jeziorem w Polsce są setki. Stachura jednak mieszkał w Iławie. Pokażmy to!
„Postedówka”, organizowana przez bibliotekę powinna mieć rozmach na całą Polskę. Mamy prawo do Stachury! Tu mieszkał, tworzył i tu miał przyjaciół. Inicjatywa dyrektor biblioteki jest niezwykle cenna. Brawo! Proszę o więcej!
BARTOSZ GONZALEZ