Z każdym moim przyjazdem widzę coraz większe zmiany. Jest ładniej, mieszkańcom okolic musi się lepiej żyć. To wszystko dla mnie jest oczywiste. Kłopot tylko w tym, że postęp nie gwarantuje rozwoju i przemian w ludziach. Lubawski Rynek rzeczywiście wygląda całkiem ładnie. Szkoda tylko, że po zmierzchu zamiera w centrum całkowicie życie. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Powinno.
Przy tak ładnym placu powinny być kawiarenki, restauracyjne ogródki i spacerujący po okolicy ludzie. Miasto w tak prestiżowej lokalizacji powinno być otwarte, tętniące życiem. Jeden ogródek restauracyjny z kilkoma bankami przy Rynku raczej nie zachęca do spacerów ani też do pozostawania w tym miejscu. To oczywiście moja sugestia, ale wiele razy wspominałem, że Lubawa powinna więcej wysiłku włożyć w promocję walorów historycznych: trzy unikalne w skali kraju kościoły, zachowana korona murów miejskich, a także zamku to atuty miasteczka. Kompletnie niewykorzystane. Jeśli mieszkańcy nie chcą, żeby Polacy kojarzyli Lubawę wyłącznie z mordem niemowląt, powinni włożyć sporo wysiłku w promocję miasta.
Niemniej Rynek wygląda przyzwoicie. Kamienny bruk i ładna, rozświetlona fontanna przyciągają. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości to się zmieni i pojawią się w tej okolicy ogródki.
Najbardziej ucieszył mnie widok remontowanych murów obronnych zamku, które od lat prosiły się o kapitalny remont. Jaka będzie przyszłość tego miejsca, tego nie wiem, ale z całą pewnością rewitalizacja zrujnowanych murów to dobry początek porządkowania tej części miasta. W przyszłości należałoby pomyśleć o stworzeniu wzdłuż murów obronnych zamku i miasta alejek spacerowych z ławkami. Byłaby to dodatkowa atrakcja dla mieszkańców i przyjezdnych. Mam nadzieję, że w przyszłości władze miasta pomyślą o tym, bo po remoncie Rynku naturalną konsekwencją powinna być rewitalizacja zaniedbanego i opustoszałego śródmieścia. Centrum Lubawy musi ożyć. Na razie nocny spacer po najważniejszym w mieście placu utwierdził mnie w przekonaniu, że miasteczko jest bardzo prowincjonalnym i sennym miejscem.
Pozytywnie za to zaskakują remonty lubawskich ulic, zwłaszcza kompleksowa przebudowa ulicy Dworcowej, która od wielu lat prosiła się o remont. Nie rozumiem, po co w tym miejscu wybudowano rondo, ale z tego, co widzę, tego typu rozwiązania drogowe są bardzo popularne w Polsce. Po co rondo na Dworcowej? Nie wiem, ale pomysł wydaje mi się co najmniej dziwny. Nietrafiony. Podobne pomysły na budowę ronda mają władze Lubawy przy popularnym skrzyżowaniu ulic Kupnera, Gdańskiej i Warszawskiej, zwanej przez mieszkańców Chrystusa Króla. Jeśli władze miasta planują budowę w tym miejscu ronda, powinny też wziąć pod uwagę przebudowę zniszczonego parkingu i przyległej uliczki w okolicy tzw. Pigalaka.
Tak czy inaczej Lubawa rozwija się powoli, ale zmiany idą w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że status małego miasteczka nie będzie w przyszłości dla mieszkańców tematem wstydliwym. Wbrew pozorom pochodzenie z małego miasteczka nie musi być dla nikogo żadną ujmą. Wprost przeciwnie. W zmieniającym się dynamicznie świecie odległości się kurczą, a coraz więcej ludzi z dużych miast będzie uciekać do małych miejscowości. Pytanie, czy Lubawa będzie potrafiła i miała czym ich przyciągnąć?
Nie wszystkie rzeczy mi się spodobały. Ponoć chamstwo może zdarzyć się w każdym miejscu, ale dziwi fakt, że w jednym całodobowym sklepie zdarzają się takie rzeczy jak mnie. Nie wymagam od ludzi spotykanych na swojej drodze znajomości szczegółów savoir-vivre, ale każdy przecież ma instynkt samozachowawczy i powinien wiedzieć, jak się zachowywać w danym miejscu. Tak mi się wydaje, takie zasady wyniosłem z domu rodzinnego. Ale po kolei.
Jak wspominałem, zdarzenie miało miejsce w lubawskim markecie obok mleczarni. Sklep nieduży, ale dobrze zaopatrzony z całkiem sporym parkingiem, na który zajechał facet ze swoją żoną używanym samochodem średniej klasy na niemieckich rejestracjach. Nie znam człowieka. Nie potrafię powiedzieć, czy pochodził z Lubawy czy też z okolicznej wsi. Pewnie w ogóle nie byłoby tematu, gdyby nie fakt, że młoda kobieta, która towarzyszyła temu facetowi, zachowywała się w sklepie, jakby była na swoim podwórku.
Niestety, w sklepie alejki są wąskie i trzeba pamiętać o tym, żeby przechodząc między nimi, nie blokować miejsca innym osobom. Ta pani o tym chyba nie wiedziała, a może po prostu stwierdziła, że jest miejscową celebrytką, która nikogo nie musi przepuszczać. Diabeł tkwi w szczegółach, a dobre wychowanie i kultura osobista wychodzi na wierzch właśnie przez takie drobiazgi. Poprosiłem ją, żeby się przesunęła. Nie minęło kilka sekund i na ratunek babie, która zachowywała się jak słoń w składzie porcelany, przybył jej mąż. Błędny rycerz, w klapkach, różowej koszulce i z wylewającym się brzuchem. Typ macho, któremu kobiety nie wybaczą.
A więc lubawski Romeo ruszył w obronie swojej chamskiej niewiasty z ryjem do mnie. Najpierw krzyknął przez pół sklepu, że kobietom należy okazywać szacunek, a poza tym, co to za chodzenie po sklepie w okularach przeciwsłonecznych. Nie wiem, czy sklep to jego własność, ale był chyba ostatnią osobą, której należałoby cokolwiek wyjaśniać. Pamiętam, że w Lubawie niektóre osoby, niczym Pawlak z dobrze znanego filmu „Sami swoi”, czuły się właścicielami nieba, po którym latają samoloty. A ów obrońca kobiet musiał się i tym razem wraz z małżonką poczuć właścicielem marketu.
Nie wiem, z czego to wynika, ale jest coś niedobrego w lubawskiej mentalności. Ludzie potrafią atakować i wypowiadać się na tematy, o których nie mają pojęcia i co gorsza atakować w chamski sposób innych. Nie wiem, skąd bierze się agresja i brak kultury osobistej. Dlatego, wcale nie zdziwiły mnie informacje o mordzie niedźwiadka w Tatrach. To właśnie z takich zachowań rodzi się agresja i brak poczucia winy.
Cały incydent trwał może minutę. Gdybym nie był osobą grzeczną, mogłoby się skończyć w złym stylu. Oboje małżonkowie stwierdzili, że racja jest po ich stronie. Nie mieli. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kiedyś być może zrozumieją, że wymagania kultury i szacunku należy zacząć od siebie.
TOMASZ REICH