Coś się zepsuło. Ludzie a może ich sposób patrzenia na innych? Nie wiedzieć czemu, mamy tyle nowinek technicznych, które niby to nas przybliżają do siebie, a jednocześnie odpychają. Dzieci nie biegają po podwórkach, a dorośli nie wychodzą na dwór, chyba że muszą na spacer z psem. Coś złego wyludnia miasta, wyludnia ludzkie relacje.
Afrykańskie upały są o wiele bardziej znośne od europejskich. Może to sprawa świadomości, że jest się bardzo blisko równika? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, że przepustowość linii telefonicznych jest znikoma. Jesteśmy w końcu na pustyni. Co się dziwić, że prawie nigdzie nie ma zasięgu. Może bliżej brzegu?
Jedno jest pewne, Europa daleko za nami. Jest już niewidoczna. Co czeka nas w głębi afrykańskiego lądu, nazywanego przez wielu podróżników „czarnym lądem”? Ludzie są bardzo mili, można powiedzieć cierpliwi. Nie znają raczej angielskiego w stopniu, który pozwalałby im na swobodną komunikację. Jedno muszę przyznać, Casa Blanca jest piękna, urokliwa, dzika, zupełnie inna od europejskich miast, które znam z dotychczasowych eksploracji.
Najbardziej uderza inne spojrzenie na rzeczywistość ludzi. Nieskażonych europejską komercją, osadzonych, gdzieś tu i teraz we własnej kulturze. Niby internet otwiera możliwości poznawcze świata, ale jak widać Maroko to jeden z tych krajów, w których czas biegnie w zupełnie innym rytmie. Wcale nie można przesądzić, w jakich czasach żyją mieszkańcy kolejnych miasteczek. Jedno jest pewne, Afryka jest chyba najbardziej wolnym kontynentem od cywilizacyjnej pogoni za nie wiadomo czym.
Dziwne, przykre jednocześnie, bo nawet będąc w Lubawie oraz Iławie, widziałem bezwolne przemiany, które pustoszą podwórka, ulice z ludzi. Zabijają relacje, budując coraz to potężniejsze fortece osamotnienia. To prawda, że mamy konta na nk, na Facebooku. Nie sposób zaprzeczyć, że za pośrednictwem sieci robi się zakupy, zwiedza, ogląda, spędza wolny czas. Kłopot tylko w tym, że to, co miało służyć ludziom, zupełnie ich izoluje od siebie.
Kiepsko wypada na tym tle też wychowanie dzieci. Kiedyś, nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, to chyba oznaka starzenia się, było nie do pomyślenia, żeby dziecko, widząc dorosłego, nie powiedziało mu „dzień dobry”. Dziś nie tylko dzieci nie mają takiego nawyku, ale i przy rodzicach nie mają żadnych oporów, żeby milczeć.
To smutne i przykre, bo wraz z przepływem i rozwojem technologii w dużym stopniu zaczęliśmy po prostu chamieć. Internet sporo nam dał, ale chyba niemniej zabrał. Pozwolił też na bezwstydne obrzucanie błotem kogo popadnie. Dotyczy to władzy, do której nikt nie ma żadnego szacunku, ale i też sąsiadów, których w sieci można obrażać do woli. Czy prawo do wyrażania poglądów zwalnia całkowicie wszystkich z obowiązku szanowania ludzkiej godności? O kulturze osobistej nie ma sensu nawet co wspominać.
Z pewną obawą więc patrzę w przyszłość, nawet mieszkańców Lubawy, bo co prawda nie oczekuję od nikogo, że będzie mi się kłaniał. Tym niemniej trzeba to napisać, dzieci są wychowywane obecnie bardzo źle. Dotyczy to kultury osobistej, bo o fizycznej nie wspomnę. Po co wychodzić na spacer z dzieckiem, jeśli można włączyć film na dvd lub gry w komputerze. Po co to wszystko?
Tymczasem w Afryce ludzie, pewnie nie wszędzie, bo przecież ta moja wyprawa to ledwo muśnięcie tego olbrzymiego kontynentu, ludzie mają całkiem inne zmartwienia. Ich domy są o wiele skromniejsze, proste, żeby nie powiedzieć, niektórzy śpią w lepiankach, domach skleconych ze śmieci, nie mają zmartwień tej natury, czy posadzka powinna być z drewna czy kamienia. Oni cieszą się z tego, że mają w ogóle ściany, nawet są one tylko z tektury.
To prawda, życie ich wcale nie rozpieszcza. Klimat jest raczej ciężki do życia, słońce przypala w ciągu dnia, a noce bywają lodowate. Taki to urok lądu, który z natury wydaje się być ciepłym i przyjaznym kontynentem. Ludzie żyją tu prosto, ale blisko siebie. Rodziny mimo całkiem innej kultury i obyczajowości są razem. Można jedynie im zazdrościć, może nawet uczyć się od nich, tej bliskości, którą my jako Europejczycy powoli tracimy.
Gorzka lekcja, której smak dopiero rozumie się tu, daleko od multimedialnej mgiełki pozorów. Niby jesteśmy dla siebie, w dodatku w zasięgu. Piękne jest takie wyobrażenie życia, ale nie miejmy żadnych złudzeń. To tylko pozory. Nasza rzeczywistość psuje coraz to młodsze pokolenia i chyba niewiele wskazuje na to, żeby miało się poprawić. Chyba że technologia zawiedzie, a może ludzie przejrzą na oczy? To ostatnie może być pobożnym życzeniem, ale przecież marzyć jest sprawą piękną.
Kiedy więc frustrujemy się własnym życiem, niepowodzeniami, warto pomyśleć o ludziach, którzy oddychają tym samym powietrzem, wyglądają całkiem podobnie, ale żyją biednie. Paradoksalnie są o wiele szczęśliwsi od tych, których prześladuje mania posiadania lub braku. Nie będę przytaczał po raz enty Erazma z Rotterdamu, ale jedno jest pewne, że świadomość braku jest nie mniej bolesna od rozczarowania się przedmiotem, którego pożądamy.
Mnie wcale nie jest tęskno za takim życiem, a patrząc w mglistą przeszłość, z trudem rozpoznaję rzeczywistość, w której żyjemy. Mało w niej prawdy, miłości, niewiele też miejsca na relacje. Zwłaszcza na te pozytywne, bo frustracje o wiele łatwiej wyładować na kimś. Wiecie z całą pewnością, o czym piszę.
Przyznajcie się przed samymi sobą, ile razy kogoś bez powodu nienawidziliście, ile razy wyładowaliście agresję pod artykułem w sieci, na anonimowym forum. Tak łatwiej, przyjemniej. Jakoś bliżej i domowo czuć się można w tym afrykańskim kraju niż będąc w naszym kraju. Niby to wszystko wiemy, ale pytanie tylko, co dalej z tym robimy. To sprawa, która przecież w taki czy inny sposób negatywnie odbija się na nas samych.
Czy lubawski rynek zapełni się ludźmi, jak kiedyś? Czy potrafimy znaleźć jeszcze przestrzeń dla innych we własnym życiu? To pytania, na które każdy powinien umieć odpowiedzieć sobie sam. Powinniśmy umieć znaleźć miejsce w swoim życiu na tu i teraz, póki nie jest za późno.
TOMASZ REICH