Wszystko ma swoje granice. Czy jedna osoba może bardziej kochać od drugiej? Okazywanie uczuć być może nie jest zadaniem łatwym, bywa nawet jednym z najtrudniejszych wyzwań. Tylko nieliczni potrafią wyczuć granicę między miłością a obsesją. Mało kto wie, jak łatwo jest przekroczyć tę granicę.
Było ciemno, miasto powoli zapadało w sen. Na osiedlu większość ludzi już szykowała się do snu. Tylko na schodach w bloku na wprost iławskiego więzienia ktoś musiał bardzo się spieszyć. Można by nawet stwierdzić, że biegł po nich. Sąsiedzi podejrzewali, że to Nowak musiał wracać do domu. Zawsze jak zapił z kolegami, z wielkim trudem wdrapywał się po schodach na czwarte piętro.
– Roman, idź szybciej do chałupy – powiedziała Prusińska, mieszkająca piętro niżej.
– Dobry wieczór, moja ukochana sąsiadko. Dawno żeśmy się nie widzieli. Co u męża słychać?
– Dziękuję, u nas wszystko dobrze. Tylko, proszę, idź szybciej do chałupy, bo twoja stara już od dwóch godzin szaleje, aż ściany chodzą.
– Baśka znowu szaleje? Oj, ta głupia baba, wariatka znowu sobie coś we łbie poskładała. Nie mam już na nią sił.
Roman przeczuwał, że w domu może coś być nie tak, skoro sąsiadka wyszła z mieszkania. Pewnie znowu uprzykrzała wszystkim wieczór. Tylko dlaczego teraz w bloku panuje cisza? Mężczyzna nie przypuszczał, że najgorsze dopiero przed nim. Otworzył pospiesznie drzwi do mieszkania, w którym czekała na niego żona.
– Roman, ty nie możesz, słyszysz? Nie możesz tego zrobić. Zabiję się, durniu. Zabiję się, zobaczysz. Nie będzie mnie, nie będzie. Wszystko się skończy. Musisz to wiedzieć.
– Zamknij się, popieprzona wariatko, idź spać. Wyśpij się, bo znowu bredzisz. Chora jesteś na maksa.
– Nie mam nic poza tobą, nie możesz mi tego zrobić. Zabiję się. Ty powiedz mi, czemu mnie zdradzasz, w czym ona jest lepsza ode mnie? No, w czym: lepsza jest w łóżku, lepiej gotuje? Wszystko dla ciebie zrobię, tylko nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj.
– Czy ty naprawdę nie masz co ze sobą robić? Skąd ty te głupoty w głowie sobie układasz. Mam tego dosyć, rozumiesz? Mam dosyć, rozumiesz tych twoich urojeń? Idź spać.
– Wiem, że masz inną. Normalny mąż wróciłby do domu. Prawda? Przyznaj się, powiedz mi prawdę. Wszystko zniosę, tylko powiedz mi prawdę. Dobrze?
Roman był zmęczony. Czuł się przytłoczony obsesją swojej żony. Nie mógł zrozumieć, co się z nią stało. Jak to możliwe, że kochająca go i zrównoważona kobieta z dnia na dzień zmieniła się tak, że życie z nią stało się jednym wielkim koszmarem. Sąsiedzi domyślali się wszystkiego, dlatego prosili Nowaka, żeby nie wracał do domu za późno, bo wtedy w Basię wstępował diabeł i nikt nie mógł w bloku odetchnąć. Mężczyzna mimo tego, że jego żona była chorobliwie zazdrosna, od czasu do czasu spotykał się z kolegami na piwo. Musiał mieć w końcu jakąś odskocznię. W przeciwnym razie już dawno by oszalał. Basia po prostu nie dawała mu spokoju, był zmęczony jej nieustannymi awanturami i ciągłymi podejrzeniami o zdrady. Pewnego dnia powiedział nawet żonie, że jeśli się nie opamięta, to po prostu odejdzie. To jednak wcale nie pomogło. Wprost odwrotnie, jeszcze bardziej zepsuło relacje między małżonkami. Nowakowa zagroziła, że jeśli mąż to zrobi, to ona odbierze sobie życie. Dlatego Roman starał się nie dawać jej powodów do podejrzeń, bo tylko wtedy miał święty spokój.
Następnego dnia po nocnej awanturze Basia obudziła się pierwsza i w poczuciu winy zrobiła dla męża śniadanie. Roman nie chciał wcale wstać, spojrzał tylko, że jego żona krząta się po mieszkaniu. Ich córkę na tydzień zabrała jego matka. Wiedziała o wszystkim, co się dzieje w małżeństwie jej syna i żeby oszczędzić dantejskich scen dziecku, zabierała je często do siebie. Ola miała niespełna 5 lat i była wszystkim dla Nowaka, to tylko z obawy o jej przyszłość pozostał przy chorobliwie zazdrosnej żonie.
– Kochanie, bardzo cię przepraszam. Nie wiem, co mi się stało. Naprawdę przepraszam. Nie chciałam, bo przecież wiesz, że nie chciałam. Wybacz mi.
– Basia, daj mi już spokój. Zawsze to samo, przepraszasz, a potem znowu to samo. Ty niczego chyba nie rozumiesz.
– Wiem, że postąpiłam źle. Trochę mnie poniosło, ale przecież poza tobą i Olą to niczego nie mam. Niczego.
– Tylko tak mówisz, a potem nic się nie dzieje. Ty kobieto nic nie rozumiesz. A może powinnaś pomyśleć o dobrym lekarzu, on by ci pomógł. Wtedy można byłoby żyć pod jednym dachem.
– Co ty mówisz? Jak możesz takie rzeczy opowiadać. Przecież cię kocham, a ty mi każesz iść do lekarza? Po co?
– Nie rozumiesz, że jesteś chora? Wszystkim ulżyłoby, gdybyś zaczęła leczyć się ze swoich urojeń. Nie uważasz?
Basia była zszokowana słowami męża, jakby nie docierało do niej w ogóle, co mówi. Pomyślała, że mąż po prostu robi sobie dowcipy. Ona chora? Niby na co? Co mogłoby być w jej zachowaniu, co by kwalifikowało ją do leczenia? Nie mogła tego pojąć. A może on to wszystko powiedział pod wpływem tej kochanki? A co będzie, jak zabiorą jej męża i Olę? To ona musiała go namówić.
– Jak możesz takie rzeczy opowiadać. Przykro mi. Naprawdę jest mi przykro. Nie pozwolę jej odebrać ciebie i naszej córeczki. Nie zamkniecie mnie w wariatkowie.
– Kobieto, mam tego dosyć. Co ci przyszło znowu do głowy? Ty sama nie wiesz, co jest prawdą, a co tylko twoimi chorobliwymi oskarżeniami. Idź naprawdę się leczyć. Ledwo co wstałem, a już ci się w głowie kotłuje.
– Nie pozwolę się zamknąć. Wiem, że wszystko zaplanowałeś z nią. Jak ona ma na imię?
Do Romana dotarło, że wszystko ma swój koniec i początek. Nie mógł dłużej brnąć w to, co w jego życie wnosiła żona. Każdy ma przecież swoje granice, których nie powinien przekraczać. Dla niego te słowa było progiem wytrzymałości. Nic dziwnego, że w pośpiechu ubrał się i wyszedł z mieszkania bez słowa.
Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że Ola powinna pozostać po opieką ojca. Rozwód odbył się dość szybko. Basia trafiła na leczenie do szpitala psychiatrycznego w Olsztynie. Lekarze stwierdzili, że to najlepsze miejsce dla pogrążonej w chorobie kobiety. Roman przekonał się na własnej skórze, że miłość bywa często prawdziwym krokiem do szaleństwa.
TOMASZ REICH