JAROSŁAW SYNOWIEC: – Panie pośle, trwa krótka i dziwna kampania wyborcza. Jest pan jedynym parlamentarzystą w iławskim powiecie. Czy ma pan zamiar ubiegać się o reelekcję?
ADAM ŻYLIŃSKI: – Oczywiście, że tak. Dla mnie będą to już czwarte wybory do Sejmu RP. Być może starsi mieszkańcy Iławy pamiętają mój pierwszy start w 1993 roku. Wówczas, z piątego miejsca, wygrałem listę Kongresu Liberalno-Demokratycznego i zostałbym posłem, ale ówczesna formacja Donalda Tuska nie przekroczyła progu wyborczego. Później było już tylko lepiej. W 1997 roku, nie będąc liderem listy, uzyskałem jedyny mandat dla Unii Wolności w dawnym województwie olsztyńskim. W 2001 roku nie kandydowałem do Sejmu, ponieważ nowe prawo nie pozwalało łączyć funkcji posła i burmistrza, a ja chciałem nadal pracować w ratuszu. W 2007 roku zostałem ponownie posłem na Sejm RP, osiągając trzeci wynik na liście Platformy Obywatelskiej.
– Lubi pan wracać do przeszłości…
– Lubię i nie widzę w tym nic złego. Oglądając się za siebie, zawsze czuję się zaszczycony poparciem, jakie otrzymywałem od iławskiego wyborcy. Proszę mi wierzyć, że to niezwykłe uczucie – mieszkać w Iławie, w iławskim powiecie, ze świadomością, że można tu liczyć na powtarzalny w każdych kolejnych wyborach „żelazny” elektorat.
– No tak, ale teraz zadano sobie wiele trudu, by osłabić pańską pozycję. Zepchnięto pana na ósme miejsce na liście i dołożono na czwartym wójta gminy wiejskiej Iława. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż miejscowi i regionalni działacze Platformy Obywatelskiej za wszelką cenę chcą mieszkańców tego fragmentu regionu pozbawić swego reprezentanta w Sejmie.
– Spokojnie, panie redaktorze. Z wielu powodów tak nam myśleć nie wolno. Miejsce na liście, z wyjątkiem tzw. „jedynki”, ma tylko i wyłącznie charakter porządkowy. Kandydaci na posłów walczący o ten porządek czynią to w imię zasad i prestiżu. I to wszystko.
– Wszystko?!
– Tak, bo cała reszta to bezlitosna matematyka. Nikomu jeszcze usytuowanie na liście, poza pierwszym miejscem, nie otworzyło bram do wyborczego raju. Wystarczy prześledzić wyniki wyborów do parlamentu z lat poprzednich. Przepadali ludzie z eksponowanych drugich, trzecich miejsc, wygrywali z najbardziej odległych pozycji. Zachęcam do przestudiowania w internecie drobiazgowych danych PKW obejmujących każdy lokal wyborczy w Polsce. Będzie to bardzo pouczająca lektura.
– Jak bardzo pouczająca, panie pośle…?
– Warto się dowiedzieć, jak głosują wyborcy w „matecznikach” kandydatów, jak trudno jest zdobywać głosy poza rodzinnym powiatem, miastem czy nawet gminą i jaka różnica jest pomiędzy kandydatem lokalnym a tym regionalnym, który na swoje rozpoznawalne w całym okręgu nazwisko pracował przez długie lata.
– Powróćmy do nieprzyjemnej atmosfery wewnątrz struktur Platformy w Iławie.
– Zamknę ten temat dwoma zdaniami. Nie posądzajmy naszych iławskich działaczy PO o brak lokalnego patriotyzmu. To zbyt poważne oskarżenie.
– Chwileczkę, nie wmówi pan opinii publicznej, że liderzy PO w Iławie dobrze panu życzą!
– Nie w tym rzecz. W relacjach z miejscowymi działaczami mojej partii od dawna stało się jasne, iż wyznajemy dwa różne systemy wartości, jakie powinny obowiązywać w życiu publicznym. To żadna tajemnica. Nie do mnie należy ocena, kto w tym sporze ma rację. Nigdy jednak nie uwierzę w to, że któremukolwiek z partyjnych decydentów w Iławie, na czas wyborów parlamentarnych, miałoby zabraknąć odpowiedniej klasy. Nie przyjmuję do wiadomości karkołomnej tezy, jakoby w postawie iławskich działaczy małostkowość i osobiste urazy miały brać górę nad ważnym interesem publicznym miasta i powiatu.
– Skąd zatem pańskie ósme miejsce na liście, skoro w poprzednich wyborach uzyskał pan trzeci wynik w okręgu?
– Najwyraźniej ukryta jest w tym jakaś głębsza myśl Zarządu Regionu, ale nie mam zamiaru publicznie jej roztrząsać. Zarząd Krajowy PO potwierdził kolejność nazwisk na liście w okręgu elbląskim, uznając, że odpowiedzialność za wyborczy wynik ponoszą szefowie regionów. W imię zasad trudno mi się zgodzić z takim stanowiskiem. W imię wyborczej logiki jest mi to zupełnie obojętne. Na Radzie Krajowej PO lojalnie głosowałem za przyjęciem list wyborczych w zaproponowanym kształcie.
– I co dalej? Jak pan ocenia swoje szanse w nadchodzących wyborach?
– W moim przekonaniu jesienne wybory nie przyniosą szczególnych zamian. Sytuacja na krajowej scenie politycznej, wbrew kasandrycznym przepowiedniom, jest ustabilizowana. W naszym okręgu wyborczym również nie dojdzie do trzęsienia ziemi. Do rozdania jest osiem mandatów. SLD i PSL powinny zdobyć po jednym, a PiS dwa. Mam nadzieję, że PO powtórzy swój wynik i wprowadzi do Sejmu czterech posłów.
– Kto z „platformerskiej” listy ma szansę zasiąść w poselskich ławach?
– Na pewno wejdzie do Sejmu Sławomir Rybicki, wiceszef naszego parlamentarnego klubu. Sławek zastąpił w naszym okręgu na „jedynce” eurodeputowanego Krzysztofa Liska. O pozostałe trzy mandaty bój stoczą: pierwsza kobieta na liście, równocześnie mieszkanka Elbląga oraz aktualni posłowie – postaci w większości w całym regionie bardzo dobrze znane. Mandat na elbląskiej liście PO zagwarantuje wynik zbliżony do dziesięciu tysięcy głosów.
– Ile głosów uzyskał pan w poprzednich wyborach?
– Blisko dwanaście tysięcy, z czego niecałe osiem w naszym powiecie, a pięć i pół tysiąca w samej Iławie.
– A co z pozostałymi kandydatami, w końcu jest was na liście pełna szesnastka.
– I każdy oddzielnie powinien ubiegać się o jak najlepszy wynik, wierząc, że wszystko jest możliwe. Taki bowiem jest sens kandydowania w każdych wyborach. Ja jedynie staram się chłodno przedstawić nieubłagane wyborcze reguły. Nie da się ich w jakiś fantazyjny sposób zaczarować. Na liście PO w okręgu nr 34 znajduje się pięciu urzędujących posłów i parytetem w naturalny sposób obdarzona kobieta rodem z Elbląga. To bardzo silna stawka.
– W której pan będzie chciał sobie poradzić…
– Swoją sytuację na iławskiej giełdzie wyborczej oceniam lepiej niż cztery lata temu. Pamiętajmy, że ówczesny numer jeden na liście, Krzysztof Lisek, słusznie odwoływał się do swoich iławskich korzeni, a dodatkowo nasz powiat reprezentował w wyborach na rzecz PO dzisiejszy burmistrz Susza Krzysztof Pietrzykowski. Ponadto z PSL-u do Sejmu kandydował zawsze mocny na naszym terenie Piotr Żuchowski, który w tych wyborach będzie startować do Senatu. Bardzo liczę, że obok swego stałego elektoratu przejmę również część głosów oddanych poprzednio na panów Liska, Pietrzykowskiego i Żuchowskiego. Będę chciał ubiegać się również o głosy wyborców, którzy niekoniecznie są zwolennikami Platformy. Ufam, że przeważająca większość mieszkańców Iławy, Lubawy, Susza, Zalewa, Kisielic i wszystkich innych miejscowości naszego powiatu zdecyduje się pójść na wybory i odda swe głosy w racjonalny sposób. Wszystko po to, by nasze środowisko nie utraciło swej reprezentacji w Sejmie, stawiając na konkretnego człowieka, który nie będzie musiał od początku uczyć się parlamentarnych zawiłości.
rozmawiał:
JAROSŁAW SYNOWIEC