Pogrzebałem trochę na oficjalnej stronie internetowej Urzędu Miejskiego Iławy. Bardzo podobała mi się relacja z uroczystego otwarcia pierwszego etapu MOW (dla niewtajemniczonych: Mała Obwodnica Wschodnia). Oto klasyczny przykład jak laikom można wcisnąć dosłownie wszystko.
Witold Strobel
Na zdjęciach jest wąskie grono oficjeli, którzy wyjątkowo na tę okazję zamiast podróżować samochodem, przespacerowali się nowo wybudowanym odcinkiem drogi. Nie był to spacer wyczerpujący, bo dość krótki. Zabrakło wprawdzie zdjęć z obowiązkowego w takiej sytuacji bankietu dla najbardziej zadowolonych z siebie, ale zwyczajowo fundatorem jest wykonawca zadania, a ten raczej nie przepada za błyskiem fleszy. Na biednego nie trafiło, bo wykonawcą był – cytuję za stroną internetową – „światowy potentat budownictwa kubaturowego i drogowego, firma SKANSKA”.
Kto z iławian do tej pory żył w poczuciu prowincjonalnego kompleksu, może już odetchnąć z ulgą. Oto do Iławy trafił, za sprawą potentata, wielki świat. Pojawia się też informacja o koszcie inwestycji podanej z prawdziwie reporterskim błyskiem: „bagatela ponad 2,5 mln €”. Anonimowy autor zapomniał napisać, kto za tę bagatelę zapłacił, innymi słowy czy miasto, czyli iławscy podatnicy, czy też dołożyli nam do tego podatnicy z Unii Europejskiej – i w jakim stosunku rozłożono siły.
Korzyści z obwodnicy zostały też opakowane lekko zmiękczoną nowomową urzędniczą: „Wychodząc naprzeciw rosnącym potrzebom komunikacyjnym mieszkańców miasta, a także wzmożonemu procesowi urbanizacyjnemu, władze miejskie przystąpiły do realizacji pomysłu budowy obwodnicy Iławy, której celem będzie odciążenie centrum miasta od ruchu motoryzacyjnego i ciężkiego transportu kołowego”. Za takie zdanie wyleciałbym z ramówki Kuriera na zawsze bez prawa powrotu.
„Wychodząc naprzeciw...”. Kiedy? Wczoraj, panie burmistrzu? Pomysł i pierwsze kroki zrobiono jeszcze w 1999 roku, bo przecież dokumentacja nie spadła z nieba ani pozyskane prolongaty na transze unijne dla poszczególnych odcinków obwodnic Iławy.
A może warto jednak powiedzieć prawdę, że „kontynuując rozpoczęty w poprzedniej kadencji proces urbanistyczny”, dodając również, że „realizując wcześniej zawarte umowy na większościowe finansowanie z funduszami unijnymi”, a także dzięki również budżetowi mieszkańców Iławy, „kontynuujemy kolejny odcinek wielkiej inwestycji budowy małej obwodnicy miasta”.
Tak to już zwykle bywa, że władze „wychodzą naprzeciw”, tylko mieszkańcy jakoś mijają się z tą władzą, czego dowodem jest brak zwykłych ludzi na uroczystości przecięcia wstęgi. Najważniejsze, że pierwszy odcinek obwodnicy o nazwie „MOW” jest, chociaż przez cały sezon turystyczny jeszcze go nie było, a kolejny dawno już zaklepany odcinek o nazwie OWI (Obwodnica Wschodnia Iławy) oddany zostanie do użytku zapewne przy jeszcze gorliwszym udziale władz i samego burmistrza – za rok, w przededniu wyborów samorządowych.
Szperam dalej w internecie. Kliknąłem sobie w BIP (Biuletyn Informacji Publicznej) Urzędu Miejskiego w Iławie. Jako byłego – i całe szczęście – urzędnika zainteresowały mnie rozwiązania organizacyjne stosowane w iławskim ratuszu, ukryte pod dwoma niepozornymi terminami: Regulamin Organizacyjny UM Iławy oraz Schemat Organizacyjny UM Iławy.
Najpierw na ekranie komputera ukazał się schemat. Całkiem świeży, bo wprowadzony zarządzeniem burmistrza z marca tego roku. Na samym szczycie burmistrz, niżej zastępca, skarbnik i sekretarz. Jeszcze niżej wydziały, referaty i inne komórki. Najwięcej, bo 10 etatów ma Wydział Wewnętrzno-Administracyjny, który zajmuje się samym urzędem. Pewnie, wszak zarządzanie urzędem to sprawa o wiele bardziej skomplikowana niż inne zadania własne i powierzone gminie.
Moją uwagę przykuł jednak inny szczegół. Wszystko na tym schemacie było precyzyjnie połączone liniami określającymi podległość służbową. Wszystko za wyjątkiem burmistrza i jego zastępcy. Czyżby zastępca, nie podważając nawet jego kompetencji, był sobie sterem, żeglarzem i okrętem? Chyba nie taki był zamysł, a stosowną kreseczkę zapomniał domalować urzędowy grafik.
Nie zapomniał za to o precyzyjnie wykreślonej linii, która biegnie sobie w prawo od burmistrza. Po dobiegnięciu do krawędzi schematu kieruje się w dół, aby po ominięciu całej normalnej struktury urzędowej skierować się na powrót w lewo. Celem linii łączącej burmistrza z urzędową tkanką jest pięć komórek. Tuż przed końcem podróży na schemacie linia ulega bowiem multiplikacji na pięć odnóg. Pierwsza trafia bezpośrednio do Biura Audytu i Kontroli Wewnętrznej, o czym dalej. Druga łączy się z USC. Kolejne powiązania burmistrza to Pełnomocnik ds. Systemów Jakości oraz Miejski Inspektor Obrony Cywilnej. Obrona cywilna ważną sprawą jest, bo talibowie mogą w każdej chwili wylądować nad Jeziorakiem. Jest jeszcze radca prawny (zrozumiałe, biorąc pod uwagę wzmożone zainteresowanie wymiaru sprawiedliwości sprawami mającymi miejsce na szczytach władzy) oraz intrygujące Biuro Audytu i Kontroli Wewnętrznej.
Czytelnikom mniej interesującym się radosną twórczością legislacyjną naszych posłów wyjaśnię, że audyt i kontrola wewnętrzna znalazły się od 2001 roku w zmienionej ustawie o finansach publicznych. Mówiąc wprost, to taka swoista CzeKa, którą uszczęśliwiono polskie urzędy, aby rzekomo „zwalczać nieprawidłowości i przeciwdziałać korupcji”. Dość dziwne co prawda, by w urzędzie zatrudniającym ludzi znających się jak łyse konie, jeden kontrolował drugiego.
Na wszelki wypadek w § 13 regulaminu zapisano, że „Biurem Audytu i Kontroli Wewnętrznej kieruje bezpośrednio burmistrz”. No i jestem u sedna, bo już przestawałem rozumieć, o co tu chodzi... Ufać i kontrolować to dewiza każdej władzy. Także tej burmistrzowskiej.
Witold Strobel