Panika przeszła przez Polskę, Niemcy, Francję i wszędzie zniknął papier toaletowy – ot, porozumienie ponad narodami! Teraz już spokój, rutyna, półki pełne, przyzwyczailiśmy się do planu „B”. „Zostań w domu” – jak to głosi slogan, skierowany winien być do seniorów, młodzi-zdrowi mogą im życie ułatwiać i ja tak czynię. Oni muszą przeżyć, a nam raczej nic nie zagrozi, z dużą (albo jeszcze większą) dozą prawdopodobieństwa. Wiem, że macie do mnie skrajne czasem zaufanie, do wskazówek i rad – przedstawię oto rozpiskę działania, dopóki plan „A” nie powróci, a na tę chwilę trzeba poczekać, będąc wyłącznie dobrej myśli!
Leszek Olszewski
Zdołowani mają najgorzej, nie wchodźcie w te buty. Obserwuję masową obecność w lesie na Podleśnym, dziki parking na łączce chwilę przed pęka w szwach do samego zmroku. Ci butni łamią zakaz wjazdu i stają po dalekich głębiach, policja została zaalarmowana i pierwszy raz ich tamże dostrzegłem. Budowanie odporności a bezkarności to różnica – brawo za ochronę przyrody od spalin i karoserii! Spacerowicze, biegacze, rowerzyści – wszystko pięknie: płuca silniejsze, oczy silniejsze, tlen.
Sam tu nie zmieniam swoich przyzwyczajeń, tryskam zdrowiem, a dlatego tryskam, że od siebie na co dzień w ten sposób wymagam – głównie indywidualnie, czasem w parze. Niczemu tu nie zagrażamy, niech to będzie jasne – poza demagogią. Jednakże w efekcie uważam, iż powinniśmy jako elita krzepy (tu wstęp limitowany) służyć teraz sobą rocznikom 1930-40 – jako i nam może ktoś przysłuży za kilka dekad.
Brak fortuny, podobnie jak fortuna – kołem się przetacza. Poorientowałem się więc po znanych sobie damach i dwie wyłuskałem: samotne wdowy, słabe – nie ukrywam. A rachunki do opłacenia na poczcie, a zakupy codzienne chcą robić – o na pewno NIE! Nazwę je Krysia i Marysia – pozmieniam imiona. Deklaruję pomoc, kompleksową. Siadam, proszę o wykładnię, katalog oczekiwań – notuję. Krysia ma kota o specjalnych potrzebach – je za chwilę wiem, jak spełnić, sucha karma z czerwonym paskiem, tylko w Rossmannie, bo najtaniej i od razu mydła – dobrze, przytaskam. Z paragonem.
Co jeszcze? Chleb z Lidla biały, ser z osiedlowego spożywczego – najlepszy. Dobrze, przytaskam. Ale konserwy z PSS „Społem”, najsmaczniejsze, „Krakusa” – oczywiście będą. I ulubiony tygodnik skądkolwiek wynajdę.
A jajka z Kałdun bierze od Drozda – o Jezu, jeszcze Kałduny i Drozd? Milknę, dojeżdżam (dostaję telefon), spełniam życzenia, 30 jaj na tacce. Marysia inna – światła nad wyraz. Słyszała, że 5 razy na dzień trzeba obowiązkowo warzywa i owoce wtrząchać, tylko niemarketowe – złe! Oszukane. Dla niej to woda na młyn, albowiem stała to klientka „Gruchy i Pietruchy” na Kościuszki, mojego też przyczółka, gdzie pomidor smakuje jak pomidor, nie kawałek styropianu. Mnie „wini” zachętą ku sklepowi, raz weszła i się związała, ma ukochaną ekspedientkę, „córkę”, mądrą. „Tego w Iławie nie znajdziesz” – mówi głosem nader dominującym! Na dziś chce gulasz sojowy (słój), cukier trzcinowy i pikantną paprykę w ilości 30 dag – za cholerę nie wychodzi z tego danie! Niemniej „Gruchę i Pietruchę” nawiedzam, pozdrawiam od Marysi (wymagała!), stoję nawet w kolejce, bo niezły tłumek zgrupowany, a chłodno na dworze, wietrznie – trudno!
Sobie biorę kilka rodzajów orzechów do przegryzienia, które lepsze. Oto odpowiedź na czas zarazy. Iława darzy tak obfitymi zaułkami, miło… Centra zdrowia zatem, mimo potencjalnej epidemii, są dostępne, tylko seniorzy – z dala, do ciężkiej i niespodziewanej grypy, my opanowujemy „świrusowy świat”! A ja widzę, do kościoła babulki chodzą, po co? Dyspensa jest, a Bóg skoro wszechmogący (tak na swoim profilu utrzymuje), to słyszy różaniec czy cokolwiek i mniemam, docenia. Nie pakujcie się w zgromadzenia, życie ważniejsze czy msza? Niech będzie, że msza, ale na pewno za życia, niepogrzebowa. Wytrzymajcie w ascezie, dopóki morowe powietrze! Zniknie to jak zima w ostatnim czasie, przynajmniej kalendarzowa, bo innej nie uświadczyliśmy. Rachunki, powiedziałem Krysi i Marysi, zapłacę w internecie, Krysia spanikowana, Marysia nie ma nic przeciwko – świadomość braku zagrożenia jest świetna.
Krysia twierdziła, że taki rachunek nie dojdzie, ludzie starszej daty mają swoje szlabany, ale pal licho – pomagam, nie komentuję, altruizm. A moja 81-latka może na rozwój sytuacji czekać bez obaw – dojdzie! Znajomego jego babcia wkurza: głupia, niezorientowana, szuka wertepów – stąd jej za normalności głównie unikał. Nakazałem zmianę matrycy, dzieci ujechały, inne wnuki z dala, tylko on na podorędziu. „Działaj i nie pieprz” – wyjaśniłem dewizę, przy czym „nie pieprz” zwerbalizowałem gorzej. Owszem, mój casus zabiera z dwie godziny dziennie, ale czy to ważne? Czy stanie w ogonku albo pojechanie do Kałdun to wysiłek? Żaden, a już przyjemność wypicie filiżanki kawy z „kwarantankami”, która stała się codziennym rytuałem, kończącym zatowarowania. Ja opowiadam kawały, anegdoty, dzielę się nieodmiennie olbrzymią dozą optymizmu, lepsze to, powtarzam, niż bombowce Hitlera nad blokiem, o czym my tu w ogóle mówimy?
I widzę strach ustąpił, uśmiechy są, to też ważna rola, gdy samopomoc. W ogóle rozweselanie dobrze mi całe życie wychodzi i to, widzę, szczególnie na zakrętach pomaga, pozwala złapać niewidzianą w głowie perspektywę. Kolejkowicze zawsze mają ze mną do przodu. Dezynwolturę (acz przy pełnej powadze) mam chyba po babce, która z ojcem jako 7-latkiem przeżyła katastrofę wrześniowej Warszawy. Samotna matka, 29-letnia, taka galeryjna modelka dzisiejszą miarą, a tu karabiny, gruzy, ludzie zaczynali się w sekundę jąkać. Ta mi mówiła – i to gasi każdy defetyzm: jak coś się strasznego nawet wydarza, to nie „łeb w dłonie i ryk” (cytat), a „kopa w d… i w bój” (też cytat). Bój podstawowy, mały – byle energią to tchnąć. Załamanie jest kontrproduktywne, cherlactwo to nie nasza barwa i tę chorągiew noszę – Krysia, Marysia czy wy.
Nawet się nie obejrzymy, jak covid19 dostanie w d… i wrócimy na plaże i do lokali. Teraz ta oddzielność idealna, czasu nam trzeba do wiader, inaczej „jeich” (jak mówią na wsiach) nie napełnimy. Zatem ważne, by każdy wiedział, co ma robić – tu zawarte jest wszystko: Stary i Nowy Testament. A i w domu najlepszą higieną wszelka mniej lub bardziej wyszukana rozrywka, nie non stop wiadomości i wiadomości, bo zaraz i sfiksujecie.
Oni dbają o oglądalność, wy dbajcie o niski puls, umowa zawarta? To lecimy z tym teatrem, świt już wkrótce!
LESZEK OLSZEWSKI