Tylko radny Eugeniusz Dembek był zdania, by nie zwiększać zarobków burmistrzowi Iławy. Warto, by burmistrz Ptasznik uważniej przyjrzał się aktywności tego radnego – przecież Dembek chciał dokładnie tak samo, jak burmistrz.
Henryk Witkowski
Na pierwszej sesji Eugeniusz Dembek już podpowiadał burmistrzowi Włodzimierzowi Ptasznikowi dwa tematy ważne dla dobrego gospodarza Iławy, mianowicie:
1. Sprzedaż lokali miejskich dotychczasowym użytkownikom za symboliczną cenę 5% ich wartości. Mieszkania te i ich otoczenie w większości byłyby lepiej doinwestowane już przez właścicieli, a nie dotychczasowych najemców.
2. Trwają prace przy iławskim dworcu kolejowym PKP (dzięki Warszawie i centralnemu budżetowi na Euro 2012). Patrząc gospodarskim okiem, potrzebna byłaby współpraca miasta, zatem i samego burmistrza przy pracach w tym bardzo reprezentacyjnym miejscu Iławy.
Może w zamian za poparcie stanowiska burmistrza w temacie jego własnych zarobków warto przyjrzeć się wymienionym tu sprawom? Też poparłbym burmistrza – nie zwiększałbym mu zarobków.
Wcześniej pisałem o dziwnych manewrach na sesji Rady Miejskiej. Teraz również dziwna sprawa: burmistrz, mający silne wsparcie pośród radnych PO w pomysłach na nowoczesną Iławę, pozostawiony został sam sobie. Jeden z argumentów za podwyżką, to „zmieniający się wizerunek nowoczesnej Iławy”. To bardzo pijarowskie, ale i pokrętne określenie. Nie wyobrażam sobie nowoczesnego miasta, w którym dzięki burmistrzowi nie powstało przez 4 lata ani jedno miejsce pracy.
Przegłosowano podwyżkę dla burmistrza wbrew propozycji samego zainteresowanego. Pewnie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Chyba był bardzo zdenerwowany brakiem posłuchu wśród radnych PO, bo wyszedł z obrad w trakcie omawiania podwyżki. Nie wyszedł przecież tylko dlatego, że mógł usłyszeć niezręczne i niewygodne dla siebie pytania...
Niedawno czytałem krytyczny artykuł w prasie krajowej o rozrzutności przy gospodarowaniu unijnymi pieniędzmi, gdyż na przestrzeni tylko minionego roku podwyższono zarobki unijnych urzędników o około 7%.
Tymczasem w Iławie nikt nic złego nie powie o podwyżce zarobków burmistrza o blisko aż 20%! Dlaczego nie słychać w tym miejscu o braku gospodarności, o trudnej sytuacji budżetu Iławy, o kolosalnym zadłużeniu miasta?
Od kilku lat przekonany jestem o braku dobrego gospodarza w Iławie. Zarobki burmistrza już i tak były wysokie. Na warunki iławskie zarobki 5-tysięczne są dobrymi. Jeśli ktoś zarabia 9 tysięcy miesięcznie, jest to wynagrodzenie bardzo wysokie. A tu szaleńcza propozycja 20% podwyżki – do 11 tys. zł! Przy tym nie było żadnej woli do rozpatrywania mniejszej, kilkuprocentowej podwyżki. No i nie było żadnej dyskusji, gdyż za dyskusję uważam wymianę argumentów. Nie będę (na razie) przytaczał kompromitujących tłumaczeń klakierów. Jak to łatwo rozdaje się pieniądze z nie swojego portfela...
A może warto było przyjrzeć się zarobkom wszystkich urzędników w Iławie i im zafundować choćby 50-złotową podwyżkę... Mój „dzielnicowy” szybko wybił mi z głowy takie, jak na gospodarza przystało, myślenie: jeśli urzędników jest 50 (pomijam kierowników wydziałów i inne lukratywne stanowiska – mają odpowiednio wysokie zarobki), to proponowana przeze mnie podwyżka obciążyłaby miejski budżet o 2.500 zł. Za dużo? A podwyżka dla burmistrza kosztuje mniej?
Może jednak ktoś zamartwia się zadłużaniem Iławy... Skarbnik Janina Okołowska wspominała o „cierpliwości finansowej”. Czy cierpliwi mają być tylko radni spoza PO? Czy cierpliwi powinni być mieszkańcy Iławy latami czekający na małe modernizacje wokół swych domów? A czy wolno być niecierpliwym i podpowiadać podwyżkę zarobków burmistrza?
Dług Iławy rozpisany jest w wieloletnich prognozach (przy końcu ubiegłego roku) do 2029 roku. Czy nie dobrze byłoby zapewnić burmistrza o podwyżce po tym właśnie roku, po okresie spłaty długu? Ostatnia prognoza spłaty długu, jaką pamiętam, sięgała 2021 roku. W ciągu jednego roku przyrosło nam (dobrze piszę – nam, mieszkańcom Iławy, bo nie burmistrzowi!) osiem lat do spłaty długu. Przyrosło, bo kwota długu ciągle jest podwyższana. Gdyby przyjęto zasadę obniżania zarobków burmistrza o tysiąc złotych za każdy rok wydłużenia spłat długu, to burmistrz musiałby pracować już chyba bez jakiegokolwiek wynagrodzenia...
Jest jeszcze jedno wyjście: można odwołać się do woli mieszkańców i poprosić, by każdy mieszkaniec (rodzic za swoje dziecko też) wyłożył do kasy miasta 1.676,47 zł (57 mln zł długu wystarczy podzielić przez 34 tys. mieszkańców). Wtedy wspólnymi siłami można oddłużyć Iławę. Ja jednak nie piszę się na to. Oszczędzam pieniądze na najgorsze. Ominie nas? Oby.
Temat zadłużania Iławy jest istotny choćby z tego powodu, że jako miasto pozbywamy się wszelkiego możliwego do sprzedaży majątku bez powodu. Przepraszam, jest powód – trzeba przykryć narastający dług.
W trakcie zimy warto przypomnieć aktualny temat: sprzedaż miejskiego majątku ciepłowniczego Iławy. Burmistrz wspominał już o tym nowym radnym. Jak zachowają się nowi, niezorientowani jeszcze w temacie radni... Czy wystarczy im stwierdzenie, że radni i burmistrz pracowali nad tym od 2008 roku? Czy przytakną sprzedaży naszego ciepłowniczego majątku, gdy tylko usłyszą o strategicznym inwestorze albo inwestorze branżowym? Czy wypada mieć wątpliwości do olbrzymiej wyprzedaży majątku, gdy słyszy się tak profesjonalne nazwy... Choćby brzmiały i po angielsku (niektórzy lubią obco i niezrozumiale brzmiące nazwy), to i tak nie gwarantują pracy np. naszym iławskim fachowcom.
Gdy strategiczny czy branżowy inwestor przejmie nasz miejski majątek ciepłowniczy, to nie będzie miał na uwadze „iławskiego punktu widzenia”. Wszelkie ruchy organizacyjne, inwestycyjne, kadrowe podporządkowane będą jednemu terminowi: zysk. Oczywiście zysk nie jest negatywnym określeniem skutków różnego rodzaju poczynań. Jednak! Pojedynczy człowiek lub zbiorowy interes mieszkańców Iławy nie będą już na pierwszym miejscu. Czy tak mają wyglądać priorytety działania władz lokalnych?
HENRYK WITKOWSKI