Ha! Parlamentarne wybory wygrane, polityka w kąt, więc z biura księgowości kreatywnej trzeba wrócić do realnego świata. Czy po 4 latach udawania Platforma weźmie się wreszcie za rozwiązywanie realnych problemów obywateli? Wątpię. Po zmianach w budżecie miasta Iławy przy końcu roku jest dobra wiadomość dla tych, którym finanse miasta „leżą na sercu”: zadłużenie nie zmienia się (na razie). Pozostaje w kwocie „zaledwie” 56.935.000 zł. A druga strona medalu?
Mógłbym wypisać tu długą listę okrojonych i zaniechanych, ale jakże ważnych wydatków inwestycyjnych. Byłoby to długie i ciężkostrawne dla czytelnika. W skrócie można napisać o okrojeniu inwestycji na miejskich drogach Iławy. Są zmniejszenia w przy budowie boiska na stadionie i przy dokończeniu budowy basenu.
Ograniczę się tylko do podania, że wskaźnik długu do dochodów niestety zwiększa się (mimo cięć w „tworzeniu majątku miejskiego”) prawie o 1 procent. Zwiększenie wskaźnika jest skutkiem m.in. zmniejszenia się (?) dochodów majątkowych o ponad 2,5 mln zł. Wstawiłem tu zdziwiony znak zapytania, bo dochody same, ot tak z siebie, nie zmniejszają się. Nie wędrują samopas z jednej rubryki budżetu miejskiego do innej.
Władza wykonawcza, czyli burmistrz miasta Włodzimierz Ptasznik z całym aparatem ratuszowych urzędników jest sprawcą poprawek. A może ktoś z czytelników wierzy we władzę ustawodawczą? (radę miasta). Zapraszam na sesję do ratusza. Przy odrobinie dobrej woli da się zauważyć bezsilność pojedynczych radnych w trakcie głosowań nad propozycjami burmistrza...
Ręce opadają czasami i mnie, choć jestem teraz tylko obserwatorem sesji, obserwatorem z galerii dla publiczności. Tłoku tu nie ma, a szkoda...
Burmistrz dziarsko opowiada o objazdowym pociągu po trasie kolejowej Gdynia-Warszawa, której przebudowę i modernizację prowadzi warszawska centrala PKP. Salony salonami, ale iławianom Ptasznik roztacza bajeczki z miną wizjonera, że „rozmawia z władzami PKP”, które „nie zamykają” (jego zdaniem) możliwości modernizacji przejazdu kolejowego przez ul. Kardynała Wyszyńskiego.
Parodia! Już ponad rok temu wydane zostały pozwolenia budowlane i warunki środowiskowe, a facet z tytułem doktora przychodzi na sesję i bezczelnie opowiada swoje bajki dla nawet nie dzieci, tylko idiotów.
Szlaban przy białym kościele był i zostaje. Szlaban w lesie (kierunek na Kisielice) był i też zostaje. Miliony euro i złotych na przebudowę tych wrzodów komunikacyjnych przeszły Iławie koło nosa. Ale Ptasznik to nie orzeł zarządzania, a nawet nie wrona udawania. Najważniejsze, że nikt go już nie rozliczy, bo przed nim już tylko emerytura. I święty spokój.
Nic nie wiadomo burmistrzowi również na temat przeniesienia Biura Obsługi Klienta (BOK) Zakładu Energetycznego z Iławy do Ostródy. Bez komentarza. To już przestało być nawet śmieszne.
Zatrzymam się trochę przy jednej z interpelacji radnego Eugeniusza Dembka, który dopytywał burmistrza o inicjatywę mieszkańca chcącego samodzielnie zrobić sprzęt do placu zabaw. Jestem przekonany, że wielu z nas nie jest w stanie pogodzić się z łatwością odtrącenia przez Ptasznika takiej inicjatywy. Parawanem do siedzenia w zaciszu na lukratywnym stołku ma być brak certyfikatu u tego społecznika do wykonywania urządzeń instalowanych na placach zabaw dla dzieci. Nie ma tematu?
Takie stawianie sprawy wzbudza we mnie pamięć o PRL-owskim szanowaniu inicjatywy oddolnej... Radny Dembek próbował jeszcze dopytać, ale usłyszał tylko o tym, że „takie było pytanie” i nic więcej o możliwości pomocy w zdobyciu certyfikatu. O, tak się to załatwia...
By złagodzić trochę katastroficzny obraz obrad parlamentu lokalnego i żenujących wypowiedzi burmistrza, wspomnę teraz o podjętej uchwale, w której władza proponuje obywatelom 99% bonifikaty przy przekształceniu wieczystego użytkowania na prawo własności (jeśli przekształcenie dotyczy majątku dla celów mieszkaniowych). Dobre. Można? No jasne.
W poprzednim felietonie pisałem o postawie radnego Ryszarda Kabata wobec tego, co wyprawia się w stosunku do przyzwoitej radnej Anny Zakrzewskiej w sprawie wyrzucenia jej z pracy w szpitalu za niewyparzony język (radna nie chce płynąć z prądem, czyli z szambem).
Chyba moja pisanina zrobiła wrażenie na Panu Ryszardzie, bo podarował mi ksero z rozstrzygnięcia wojewody łódzkiego. Zaznaczył mi fragment tekstu, który miał być argumentem do postawy prawie wszystkich radnych PO (nie tylko radnego Ryszarda Kabata). Nie udzielono ochrony radnej Annie Zakrzewskiej, bo „trzeba by uzasadnić odmowę zgody na zwolnienie z pracy”. I proszę nie pytać mnie, czy w urzędzie nie ma osoby, która umiałaby zredagować uzasadnienie.
Wiem, że protokół ze spotkania z niepokornymi mieszkańcami ulicy Dąbrowskiego pisany był dość długo (przy okazji dyskusji nad nowym planem zagospodarowania miasta, bo stary upadł na salach sądowych w kompromitujących okolicznościach). Może nie tylko postawa tamtych obywateli jest niewygodna?
Może niewygodnym tematem być nawet port śródlądowy na siłę wciskany do planu zamiast przystani jachtowej, o której mówi się w studium (nadrzędny dokument w stosunku do planu). Może te 18 mln zł ma być zaporą przed tak dziwną inwestycją? Może lepiej utrącić, nie dopuścić do budowy portu śródlądowego i pozbyć się problemu?
Przykład myślącego PO-prawnie. W skserowanym artykule podanym mi przez radnego Ryszarda Kabata jest przecież napisane, by „(...) przyczyny, które stanowiły podstawę podjęcia przez pracodawcę zamiaru rozwiązania stosunku pracy z radnym zawsze muszą zostać sprawdzone. Od nich zależy możliwość wyrażenia zgody.”
Może większość radnych sprawdzała to rozmawiając z dyrektorką iławskiego szpitala. Może dyrektorka miała możliwość uzasadnienia swojej postawy. Pani Ania Zakrzewska nie miała. Na sesji nie stworzono okazji do tego, by radna miała możliwość wypowiedzi. Wiem od Pani Ani, że przed głosowaniem też nikt nie dopytywał Jej o ewentualne powody zwolnienia. Dziś wiele można czynić wyrywkowo. Przyjmować z przekazu to, co jest wygodne tylko mi. A reszta? Reszta często się nie liczy... Czemu? Bo to „reszta”?
Żonglerka słowem czy wybranymi fragmentami tekstów doprowadza do ruiny polskości. Dobrze, że iławskie PO-dwórko jest maleńkie wobec wielkiej PO-lski. Ale to na takich małych PO-dwórkach ćwiczą się późniejsi decydenci naszego PO-lskiego PO-ddaństwa.
Zabrzmi to trochę jak „praca u podstaw”, ale nic to. Nic nie powinno skrzywić nam polskiego kręgosłupa. Za nami piękne święto Wszystkich Świętych (nie było i ma u nas „Święta Zmarłych doktorze, inżynierze, inteligencie). To wcale nie jest smutne święto. Wystarczy trochę modlitwy za naszych najbliższych, kochanych... Przed nami wielkie polskie i radosne święto 11.11.11. Piękna, symboliczna data...
I jak tu można świętujących wolność i niepodległość tego dnia kojarzyć z faszystami? A jednak można. POnoć pod jednym warunkiem: że autorzy tak makabrycznych bredni sami pochodzą z pnia faszystowskiego. Jak jest naprawdę?
HENRYK WITKOWSKI