Radni miejscy Iławy skazali koleżanką radną ANNĘ ZAKRZEWSKĄ na zwolnienie z pracy, bo nie należy do Platformy Obłudy i zadawała za dużo pytań. Na naszych oczach powstał w Iławie „Salon Władzy”, który już nie tylko rządzi i majstruje, ale również nakazuje i... skazuje.
Przed nami II przetarg na wykonanie portu przy ul. Sienkiewicza w Iławie (naprzeciwko liceum). Pierwszy przetarg nie wyszedł. Miasto gotowe jest wyłożyć 18-19 mln zł, a najniższa oferta dochodziła do aż 23 mln.
Pozwolenie wodno-prawne wydane na budowę portu jest zgodne zarówno ze starym (skompromitowanym), jak i nowym (po części) planem zagospodarowania przestrzennego Iławy. Tak stwierdziła chyba wiceburmistrz Mariola Zdrojewska. W starym planie jest mowa chyba tylko o terenach zielonych.
Nowy plan (nie obowiązujący do dziś) mówi już o terenach zielonych z wpisem o porcie. Ten plan jednak, tak mi się wydaje, dopiero w kwietniu próbowano zatwierdzić. Pozwolenie wodno-prawne wydano 28 lutego tego roku, więc jeszcze przed nieudanym wejściem nowego planu. Cuda.
Trochę starego i trochę nowego mamy teraz w Polsce. Bałaganu mamy już dość, po uszy... Przez 20 lat nie zrobiono porządku w naszym kraju i nieczyste siły mają się komfortowo. Czy to świat z bajki, czy z horroru...? Kto to wie...
Gimnazjum nr 1 w Iławie nie jest właścicielem jednej strony płotu. Być może w obawie przed banerami, które – zdaniem burmistrza Ptasznika – zohydzają wizerunek miasta. Nie chcę nikogo wysyłać, by obejrzał sobie baner wiszący aktualnie blisko płotu gimnazjum. Obejrzyjcie sobie tę ohydę dopiero po 9 października... Mnie też takie „malunki” przeszkadzają, nawet jeśli wisiałyby na płocie...
Było też na sesji i o budżecie miasta. Udało się go „połatać” dzięki pieniądzom ze sprzedaży najbogatszej energetyki cieplnej Iławy. Ale i tak niełatwo będzie zbilansować przychody z rozszalałymi rozchodami.
Przez moment myślałem, że jeśli zakładało się sprzedaż energetyki na poziomie 8 mln zł, a faktycznie sprzedano za 14 mln, to burmistrza stać będzie na ekskluzywne wydatki mając w zapasie te 6 mln. Nieśmiało pomyślałem o jubileuszowej nagrodzie pieniężnej dla chóru „Camerata”. Nie ma... A koncert taki ładny... Tyle dobrego wnosimy swoją działalnością w historię Iławy... Można się było pokazać w świetle jupiterów, kwiaty wręczyć... Czcza gadanina...
Czasami znajomi, przyjaciele podpowiadają mi, żebym pisał bardziej wprost. Za dużo, ich zdaniem, dygresji z mojej strony, za wiele pytań. Ale jak tu pisać wprost, gdy można dostać po głowie? Jak, gdy nie dysponuje się urządzeniami podsłuchowymi? Nawet nie chciałbym być na dzisiejszych „salonach”. Nosi człowiek tylko głowę przytwierdzoną do korpusu i nic więcej. A jeszcze i ten kark jakiś taki sztywny, nieskory do pokłonów...
Jeśli piszę o radnej Annie Zakrzewskiej, to też tylko w oparciu o domysły. Nie można wymagać, żebym wprost pisał o marionetkach, albo o kimś wielkim (albo i małym) pociągającym za sznurki w wyreżyserowanym przedstawieniu. Główne fakty potrafiłem przewidzieć... Kilku radnych dyplomatycznie nie przyszło na głosowanie. Z różnych powodów nie chcieli utożsamiać się z Platformą, w której obowiązywała niepisana dyscyplina głosowania.
Zaskoczony byłem postawą radnego Ryszarda Kabata, który chciał głosowania „w majestacie prawa”. W felietonie sprzed kilku tygodni pisałem o tym zakłamanym „majestacie prawa”. Dziś pokraczne prawo zaistniało po raz kolejny w Iławie. Radny Kabat nie dopuszczał do siebie myśli, że mogą funkcjonować sznureczki przy marionetkach... I mam tu pisać wprost? Dobrze, że nie jestem kibicem, bo może w drodze na stadion, przy potknięciu się o kamień, posądzono by mnie o niszczenie nawierzchni chodnika...
„Majestat prawa” jest obowiązującym pojęciem, ale tylko na salonie (iławskim). Jeśli cokolwiek robi wykorzystując do tego polskie prawo, wtedy wszystko gra, bo to „salon”. Ale moim skromnym zdaniem to tylko mały salonik.
Jeśli natomiast prawo wykorzystał np. Pan Adam Barwiński, zakładając stowarzyszenie chroniące iławski park krajobrazowy – to już jest „beee”. Jaki to z niego spryciarz, cwaniaczek, a w domyśle: kanciarz. Bo w „majestacie prawa” można snuć pajęczynę, by pozbyć się niewygodnych osób, niewygodnych dla saloniku. Ale gdy ktoś próbuje bronić swego interesu (choćby najbardziej osobistego) wbrew Partii Obłudy, wtedy podpowiada się tak, jakby od niechcenia, że to wcale nie jest stowarzyszenie, tylko prywata. Za takim pogardzanym stowarzyszeniem stoi Pan Adam Barwiński.
Za „majestatem prawa” wolno kryć się wyłącznie tym z miejscowego saloniku. Osobom spoza układzików nie wolno posługiwać się literą prawa. Tak odbieram klimat Porozumiewania Obywatelskiego w większości naszego kraju...
Wyobraźcie więc sobie 16 laleczek w teatrzyku dla dzieci. Np. 12 z nich jest w nienagannym stanie, podnoszą im się rączki na zawołanie. Za kurtyną nie widać animatora kukiełek. Np. 4 laleczki zerwały się na chwilę (może na dłużej). Im rączki nie uniosły się w wyznaczonym momencie. Gdy przedstawienie miało się ku końcowi, 12 marionetkom wymalowano policzki na czerwono.... jakby ze wstydu... Proszę nie pytać, czy te 12 marionetek to nasi radni... Radni nie mieli czerwonych policzków...
Może był ktoś, kto ukradkiem przepraszał Panią Anię, że będzie głosował zgodnie z wytycznymi rozdanymi przez kogo wielkiego (albo i małego). Każdy z radnych otrzymał propozycję uchwały, w której nie było choćby w nawiasie napisane, że rada nie wyraża zgody na zwolnienie radnej ze szpitalnego laboratorium. W tekście tej uchwały – nawet cienia przyzwoitości...
Radny Kabat był tak oddany sprawie, że nawet poszedłby może w stronę sprzeciwu wobec wniosku dyrektorki szpitala, ale nikt nie umiał odpowiedzieć mu (co za rzetelność urzędnicza!), jak brzmieć miałoby uzasadnienie o odrzuceniu wniosku dyrektorki. Poza tym, zdaniem wszechwiedzącego radnego Kabata, nie ma się nad czym zastanawiać, bo we wniosku nie było napisane, że zwalnia się Panią Anię w związku z wykonywaniem funkcji radnej miasta Iławy.
Gdyby to był film w konwencji komedii, to pewnie głośno bym się zaśmiał, słysząc tekst rodem z filmów o zakłamanym PRL-u. To jednak była jawa. Przykro było słuchać urzędnika-radnego w jednej osobie. Chciał wcisnąć kit i wmówić innym radnym, że we wniosku do rady miasta napisze ktoś kiedyś o zwolnieniu z pracy z powodu trudnych pytań zadawanych do mikrofonu z fotela radnego... Ściema!
HENRYK WITKOWSKI