I śmieszno jest, i straszno... Każda kolejna sesja Rady Miejskiej w Iławie przypomina okopywanie się w dołach intelektualnej rozpaczy na wyżynach władzy. Oto cesarz Ptasznik, wraz z pretorianami Platformy (podobno) Obywatelskiej, rozpoczął nową odsłonę dramatu: szukanie winnych.
Czemu jest tak źle, skoro obiecywało się wyborcom cuda? Zatem, żeby odwrócić uwagę podatników, trzeba rozpalić emocje (przykład idzie z Warszawy). Znaleziono winnego, nazywa się radny Eugeniusz Dembek. Posłuchajcie. Nie żartuję.
Radny Dembek jest winnym niepowodzeń władzy lokalnej w Iławie, bo nie jest w stanie podpowiedzieć burmistrzowi rozwiązań dotyczących inwestycji dających mieszkańcom zatrudnienie. Radny Dembek ma kolejny grzech na sumieniu: nie ma recepty na ucieczkę młodych ludzi z Iławy. To nie my, to wszystko wina radnego Dembka.
A może radny Dembek będzie jeszcze w tej kadencji przyczyną masowych w mieście zwolnień z pracy? A może w ratuszu komputery szwankują i okłamują burmistrza w statystyce opisującej brak osiągnięć przy ściąganiu inwestorów? A może Dembek zatruł wodę w basenie? Radny Dembek miał czelność zastanawiać się w głos na temat odpowiedzialności za kryzys dotykający nie tylko Iławy, a całej Polski. Kto rządzi tutaj i na górze? O rany, jak można tak niezręcznymi pytaniami absorbować uwagę całej rady miasta, całej armii pracowników urzędu miasta i Pana burmistrza na czele całego tego urzędu, no jak tak można...?!
Nie dość tego, to radny Eugeniusz Dembek oraz na dokładkę radny Roman Przybyła zaczęli mówić jeszcze o „umieraniu Iławy!”, bezczelne gady! Ale zuchwałe typki! Tupeciarze no! Takie ładne statystyki próbują przekłamywać! Gdzie oni tu widzą winę władz miasta? Przecież teraz to już jest winien „kryzys”.
W poprzedniej kadencji rady miasta „kryzys” był z pewnością zakazanym terminem. Pamiętam, jak konsekwentnie słyszeliśmy od burmistrza tylko o „spowolnieniu gospodarczym”. Teraz już można lamentować o „kryzysie”. Wraz z pytaniami o sytuację w Iławie, burmistrz wreszcie zauważył kryzys. Zręczny to manewr, by zapomnieć o koszmarnym, wielkim zadłużeniu, które dotyka całą PO-lskę. Iławy też to nie omija. Dlatego jak najczęściej mówimy, straszymy i usprawiedliwiamy się kryzysem... On tu jest, ten zły kryzys! Ale to nie my ponosimy odpowiedzialność. TO-NIE-MY!
Zupełnie nowatorskie jest odkrycie prawdy objawionej, że za kryzys nie odpowiadają rządzący. Za kryzys odpowiedzialne jest... USA. Kiedyś stonka, teraz kryzys. Taki niewidzialny ktoś. Jakie to znakomite, choć odgrzewane, usprawiedliwienie. Pamiętamy je z czasów niechlubnego PRL-u. Wraca „nowe”. Wraca potwierdzone autorytetem burmistrza Iławy. I oto burmistrz jest oczyszczony z zarzutu o „umieraniu Iławy”.
Nie ponosi Ptasznik odpowiedzialności za kryzys też z jeszcze jednego powodu: podczas obrad powtarzał parokrotnie pytanie w kierunku radnego Dembka o sposoby zaradzenia tej kryzysowej sytuacji, a Pan Eugeniusz nie znajdował na to żadnej recepty... Pan burmistrz zatem siedzi spokojnie i oczekuje podpowiedzi... Oj nieładnie tak pozostawiać burmistrza z ogromnymi problemami... Panie Dembek, zlituj się nad Iławą! Proszę podpowiedzieć burmistrzowi, co ma robić...
Do Dembka przyłączył się jeszcze jeden radny, Roman Przybyła. Wymyśla sobie pytania o brakujących miejscach pracy, a z pewnością nie czyta gazet. Gdyby czytał, to wiedziałby (wg burmistrza Iławy), że „w Iławie jest dobrze”. Dobrze, bo „tylko Olsztyn ma mniejsze bezrobocie w całym województwie warmińsko-mazurskim”. Och, to czytelnictwo w Iławie... Nawet wśród radnych szwankuje.
I na nic zapewnienia radnego Dembka o czytaniu gazet. Już zdecydowano – nie czyta, i już. I nic nie wie. A czytać trzeba PO-prawną prasę... Jakby czytał, to nie dałby wciągnąć się w bezproduktywną rozmowę z pracownikiem tracącym pracę w iławskim zakładzie energetycznym. Och, ci pojedynczy radni! Jacy potrafią być stronniczy...
Tylko POstawa Pana burmistrza jest bez zarzutu. Umiał Ptasznik na przykład trafnie ocenić działalność ekonomiczną i organizacyjną zakładu „Energa”, jakby pomieszał funkcję rzecznika tego zakładu z pozycją burmistrza miasta. Biuro Obsługi Klienta (BOK) przeniesiono do Ostródy i mieszkańcy Iławy (łącznie z tymi, którzy tracą pracę) mają wręcz obowiązek, by cieszyć się ze wszystkich udogodnień serwowanych Iławie w zamian za przeniesienie do Ostródy. Że też są tacy, którym to przeszkadza.... Nawet te kilka osób tracących pracę nie domyśla się walki o dobro ogółu...? Niewdzięczni. Ile dobroci spłynęłoby na iławską społeczność, gdyby wszyscy czytali gazety z codziennej lektury Pana burmistrza...
Na sesji była też pochwała mądrych felietonów. Może moich. Ze to niby są takie felietony, co robią wodę (a może pianę) z mózgu. Też chciałbym pochwalić mądre odpowiedzi na interpelacje radnych i już nie komentować ich precyzyjności. Nie chcę burzyć atmosfery wzajemnego szacunku burmistrza i felietonisty. Chciałbym dobitnie tylko podkreślić: mądrość felietonów sprzęgnięta jest w jedną całość z mądrością wypowiedzi burmistrza.
Nie sposób pominąć tym razem już nie zabawnych, ale bezczelnych zapewnień burmistrza o „przejściu dla pieszych” zamiast szlabanu przy białym kościele. Szkopuł w tym, że nie chodzi o przejście dla pieszych, bo wiadomo, że będzie pod torami. Chodzi o ruch pojazdów. BEZKOLIZYJNA JEZDNIA JEST ISTOTĄ PROBLEMU. A prawda jest taka, powtórzę: szlaban pozostanie.
I o tym już nic nie usłyszeliśmy od Pana Ptasznika – orła zarządzania. I pewnie nic już nie usłyszymy, nie można przecież przyznać się do totalnej klapy, bo to wbrew „public relations”. Kto by się przyznał, że miliony dotacji z programu „Euro 12” na modernizację trasy kolejowej E-65 z Warszawy do Gdańska (bezkolizyjne skrzyżowania, wiadukty, mosty) tylko w Iławie zostały zwyczajnie przespane.
Moim skromnym zdaniem Iławie pozostały już tylko dwa sposoby rozwiązania tego kolizyjnego skrzyżowania: 1/. po obu stronach przejazdu obie ulice Wyszyńskiego i Grunwaldzka zostaną wzajemnie zamknięte na „ślepo”, 2/. bądź kolej uzna, że pociąg nie rozpędzi się tutaj jeszcze za bardzo, zatem szlaban pozostanie na wieki wieków. No i nadal na kilkanaście minut będziemy wstrzymywać ruch samochodów bardzo często w ciągu dnia (i nocy).
Słówko o polskich specjalistach od lotnictwa. Przeczytałem w jednej z niezależnych gazet „drugiego obiegu” (tak, mamy w Polsce 2. obieg prasy, jak za najlepszych lat komuny), że badają okoliczności tragedii smoleńskiej i mogą się wypowiadać na jej temat, ale chcą pozostać anonimowi. Kogo się boją?
Też zastanawiam się, czy nie pisać pod pseudonimem. Mam swoje powody, na razie przemilczę.
HENRYK WITKOWSKI