Z kół zbliżonych do lubawskiego Pigalaka przeciekają informacje, iż magistrat lubawski wzorem nowomiejskiego, sprywatyzować chce miejscowy OSiR. Łącznie z nowo reaktywowanym stadionem. Łazienkowskim zresztą! Albo, inaczej mówiąc, chce go znacjonalizować. Podobnie do nacjonalizacji przemysłu i majątków obszarniczych w 1945 roku (albo jakoś tak podobnie). Czy znajdą się samorzutnie chętni do jego prowadzenia, czy raczej burmistrz przekaże go pod przymusem? Aktem wykonawczym jakim. Bo magistrat sobie z nim nie poradzi...
Andrzej Kleina
Tyle, że wtedy, to zabierali bogatym, pojedynczym i oddawali ubogim i mnogim. W przypadku stadionu jednak, to zabiorą mnogim (czyli nam podatnikom) i oddadzą solowym, bogatym. Chyba, że oddadzą – piłkarzom, co pełną rewelacją będzie. Wszak piłka nożna, w naszym polskim wydaniu, to nic innego jak socjalistyczny skansen, jeden z niewielu już reliktów państwa demokracji ludowej. Zagmatwane to, co mówię? Wyjątkowo świadomie tak czynię, żeby nie postawiono mi zarzutu, że wrogiem piłki nożnej jestem...
Profesor Alosza Awdiejew powiada, przez moment wątek piłkarski jeszcze kontynuując: – Oglądałem mecz Niemców z Ekwadorem (na mundialu!), w którym dwa gole na samym początku meczu strzelił niemiecki napastnik Podolski z podania niemieckiego napastnika z Opola – Klosego. Niemcy krzyczeli z zachwytu: „Polen, Polen!”. A jeden z nich powiedział nawet: „Popatrzcie, jak jest dwóch Polaków, to od razu zaczyna się coś dziać”. „No tak – zgodził się z nim tamtejszy Polak mówiący po niemiecku – ale jak jest ich jedenastu, to niestety nic się już nie dzieje!”. Czyż można z gościem się nie zgodzić?
Myśl niezwyyyyyyykle odkrywczą wypowiedział też jeden z kibiców Jezioraka po wygranym meczu z Polonią Pasłęk: „Uważam, że lepiej grają niż ostatnio w III lidze”. W rzeczy samej, wszak trzecioligowiec winien w cuglach ogrywać „trampkarzy” z IV ligi...
Nie jestem specjalistą od piłki kopanej, zarówno tej prowincjonalnej, jak i ogólnopolskiej, która jest jeszcze bardziej prowincjonalna, jak ta prowincjonalna na prowincji. Mimo to, zastanawiam się, jak można rozgrywać piłkę na stojąco, jak można grać, nie umiejąc biegać, jak można grać, kiedy płuca wytrzymują 15 minut gry na pełnych obrotach? Okazuje się, że można. Najważniejsze jest bowiem oczekiwanie na transfer! A nie wypruwanie flaków na treningach. Z tym, że ja zawsze, patriotycznie, stawiam na Polaków. Ostatnio – na Klose i Podolskiego. Jest też i trzeci niezły: Borowski.
Zdaniem Kuriera, każdy chciałby pograć w orkiestrze Bogdana Olkowskiego. I pod fotką ślicznych dziewcząt z zespołu myśl złotą dokończył:
„A nawet potańczyć, podmuchać... Trzeba mieć niezłą kondycję, bo takie dymanie to nie lada wyczyn dla wprawionych sportowców – nie każdemu wytrzymują płuca i przepona”.
Oj nie tylko, nie tylko... Moszna też może nie wytrzymać i jajka się wtedy rozbiją... Więc może lepiej nie „dmuchać”? I przepraszam dziewczęta. Żart to brzydki, dla brzydkich wszakże chłopców. W moim wieku nawet. A może przede wszystkim.
A propos wieku. Jedna z wiodących firm iławskich w gazecie list gończy zamieściła, że poszukuje przedstawiciela handlowego. Odpadłem jednak w przedbiegach, ponieważ za stary już jestem. Tak mi powiedziano! Problem nie w wieku jako takim, a w fakcie, iż nie zastrzeżono w ogłoszeniu, że praca to tylko dla trzydziestolatków. Którzy, i płuca i przeponę wydmuchać zechcą. Dla firmy! Z braku umiejętności rozkładania wysiłku, w dłuższej odrobinę perspektywie czasu... Reasumując! Gość, który skonstruował ów komunikat, za faux pas które popełnił, winien naganę co najmniej otrzymać... „Klasa, głupku...”, że Clintona sparafrazuję.
A tak w ogóle, czy w firmie tej, wie ktokolwiek, czym różni się wiek metrykalny od wieku fizjologicznego?
Zaintrygował mnie tekst naczelnego Jarosława Synowca pt. „Z torbą pod parasolem”, dotyczący SKOK-u Stefczyka. Kasa ponoć do wszystkich pożyczek dokłada parasol, ale to nie wszystko. Dokłada również do kredytów powyżej 15 tys. zł torbę podróżną. Zapomniała jednak kompletnie dorzucić coś tym klientom, którzy biorą pożyczkę 30 tys. zł. Ładnie to tak – nie dorzucić choćby płaszcza przeciwdeszczowego, choćby jednorazowego użytku? Może się klient „wielko towarowy” poczuć zaniedbany. Nie ukrywam, że za pomysł z przyjemnością przytuliłbym jakąś trąbkę Olkowskiego. Wróć... Torbę jaką, albo choćby parasol...
Poprosiłem Stacha (gość w moim wieku), żeby przedzwonił do „Kuriera”, gdzie „redaktorów” ciągle szukają, młodych i dynamicznych i powiedział, że jego pióro, inwencja dociekliwość, spostrzegawczość i rzetelność sprawdzą się na jego, czyli „Kuriera” łamach. Żeby powiedział też, że ma w domu komputer z internetem, i, że jest mobilny, co chyba ruchliwy znaczy, i, że dzwoni, bo by się chciał na rozmowę klasyfikacyjną jaką z kim ważnym, albo jeszcze ważniejszym umówić. Z Radkiem Safianowskim przynajmniej. Albo, Asią Majewską, co byłoby jeszcze lepiej...
Opowiadał mi później, że jak przedzwonił, to mu jakiś gość powiedział: „Chłopie, czy ty wiesz w co wchodzisz? U nas – wiek nie ma znaczenia, nie ma też żadnej linii programowej, tu chodzi o Prawdę z dużej litery. U nas, człowieku, same tuzy piszą: Gonzalez – filozof, Kleina – co to za psychologa ludowego się podaje, ale w to nikt uwierzyć nie chce, Ostrowski – też filozof, ale on to się ostatnio zaniedbuje, ale za to piękne wiersze pisze (na własny rachunek). I Synowiec – ekonomista, i ekonom też czasami, kiedy towarzystwo brykać sobie za mocno poczyna. I Niesiobędzki, i Olszewski...”.
I, tu mu przerwałem – Stachu rzecz dokończył. I zapytałem gościa: „A nikt normalny, to u was nie pisze?”. I wiesz co mi powiedział? On mi wycedził po prostu: „Czuj się chłopcze dziennikarsko nie spełniony...”.
Mamy już za sobą uroczyste otwarcie stadionu w Lubawie. Temat jest tak frapujący, że poświęcę mu oddzielny felieton. Póki co, stwierdzić należy: przybyłem, zobaczyłem, wzruszyłem (się).
Kiedy przeczytałem kawałek powitania burmistrza chronicznego Standary – „Moim marzeniem jest, aby mieszkańcy Lubawy mogli w niedalekiej przyszłości korzystać z krytej pływalni” – pomyślałem: wstydźcie się iławianie, i ci „razem”, i ci oddzielnie!
Andrzej Kleina