Właścicielka ubojni drobiu BARBARA ESTKOWSKA pozwała dziennikarkę Kuriera do sądu i... przegrała. MAGDA MAJEWSKA, pozwana za artykuł „Obóz, nie miejsce pracy” na temat ubojni drobiu, została uniewinniona. Sąd uznał, że dziennikarka napisała tekst rzetelnie, działając przy tym w ważnym interesie społecznym. Wyrok jest już prawomocny.
Radosław Safianowski
Chodzi o sprawę karną, jaką bezpośrednio Magdzie Majewskiej założyła Barbara Estkowska, właścicielka ubojni drobiu w Starym Kamieniu pod Prabutami. Estkowska oskarżyła dziennikarkę o zniesławienie artykułem „Obóz, nie miejsce pracy”. Przypomnijmy okoliczności powstania tego tekstu.
ZACZĘŁO SIĘ OD LISTU PRACOWNIKÓW
Pod koniec lutego 2006 roku do redakcji Kuriera wpłynęła kopia zawiadomienia przesłanego do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku autorstwa 11 pracowników ubojni „Rol-Drób” w Starym Kamieniu.
– Jesteśmy traktowani jak niewolnicy – pisali ludzie. – Norma pracy wyznaczona przez panią Estkowską to 16 do 18 godzin na dobę, a pracownik odmawiający takiego wymiaru godzin jest wyrzucany.
Autorzy listu napisali również, że ludzie pracujący wolniej (z braku sił) są wyzywani przez szefową. Pracownicy zwracali także uwagę redakcji i prokuratury na sytuację sanitarną. Pisali, że w zakładzie panuje „brud, wałęsające się stada szczurów”.
INSPEKCJA PRACY POTWIERDZA
ŁAMANIE PRAW PRACOWNIKÓW
Rzecznik prasowy prokuratury Grażyna Wawryniuk potwierdziła naszej dziennikarce fakt wpłynięcia zawiadomienia, a także podjęcie „stosownych kroków”.
Następnie dziennikarka zwróciła się z pytaniami do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku, gdzie inspektor Mieczysław Szczepański poinformował między innymi o tym, że w zakładzie już wcześniejsze kontrole wykazywały „łamanie praw pracowniczych z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy oraz organizacji czasu pracy”. Dodał ponadto, że w zakładzie „nie działa przedstawicielstwo pracowników”, dlatego trudniej jest udowodnić właścicielce łamanie prawa. Następnie dziennikarka udała się do zakładu Barbary Estkowskiej, skąd została przez właścicielkę wyproszona.
W związku z tym Kurier wystosował do Estkowskiej pytania na piśmie. W odpowiedzi, wysłanej do redakcji długo po wskazanym terminie, Estkowska nie ustosunkowała się konkretnie do żadnego z pytań.
LUDZIE ZACZYNAJĄ MÓWIĆ
Publikacja artykułu spowodowała, że w redakcji rozdzwoniły się telefony od byłych pracowników ubojni. Chcieli, już nie anonimowo, lecz z imienia, nazwiska i wizerunku, opowiedzieć o pracy w tym zakładzie.
W związku z tym ukazały się kolejne artykuły, ukazujące ciężkie przeżycia byłych już pracowników i jednocześnie potwierdzające słowa autorów wcześniejszego listu do redakcji (i prokuratury). Ludzie ci chętnie przystali na zeznania w sądzie. W tym czasie bowiem nasza dziennikarka została pozwana przez Barbarę Estkowską za pierwszy artykuł na temat jej ubojni.
SZOKUJĄCE ZEZNANIA
Byli pracownicy zeznali przed sądem, jak wyglądała praca w zakładzie. Krzysztof Szołucha, który na rozprawę przyleciał aż z Anglii, potwierdził, że ciężką pracę fizyczną musiał wykonywać nawet po 20 godzin dziennie.
Wojciech Staniec i Dariusz Pajor, mieszkańcy gminy Stary Dzierzgoń, potwierdzili, że dzień pracy w ubojni był długi i bardzo ciężki. Na sen zostawały im czasem po 3 godziny i znów musieli wstawać do roboty. Niektórym z ich kolegów nie opłacało się wracać do domu. Z tego powodu nocowali na… podłodze w szatni.
Wstrząsające wspomnienia byłych pracowników dopełniło zeznanie inspektora OIP, który powiedział, że wiele z zarzutów stawianych przez pracowników już się potwierdziło. Dodał również, że do zakładu w Starym Kamieniu wysłał wyjątkowo nie jednego, a dwóch inspektorów.
Sąd wysłuchał także osoby, które zeznały korzystnie na rzecz ubojni – brata Barbary Estkowskiej oraz księgowej zakładu.
UNIEWINNIONA DZIENNIKARKA
Ostatecznie 27 kwietnia 2007 roku Sąd Rejonowy w Iławie uniewinnił oskarżoną Magdę Majewską. Właścicielka ubojni od wyroku odwołała się do Sądu Okręgowego w Elblągu, który niedawno uznał jej apelację za bezzasadną i tym samym wyrok uniewinniający się uprawomocnił.
Uniewinnienie Magdy Majewskiej potwierdziło, że podejmowane przez dziennikarzy Kuriera trudnych, ryzykownych, ale ważnych społecznie tematów – ma sens! Dlatego na przykład wciąż monitorujemy sprawę niedawnej tragedii z Bałoszycach, gdzie w nielegalnej kwaszarni zmarł jej pracownik; nie boimy się też pisać o barach, gdzie nieletni mogli bez problemu kupić alkohol.
To, że ktoś ma pieniądze na słono opłacanych adwokatów nie oznacza jeszcze, że ma rację w oczach Temidy. To, że ktoś ma pieniądze, nie oznacza też, że jest bezkarny, gdy łamie prawa (np. pracownicze) innych osób.
Dziękujemy także naszym Czytelnikom za zaufanie. Oto niedawno zgłosili się do nas pracownicy jednego z podiławskich zakładów produkcyjnych, którzy również poskarżyli się na nam łamanie ich praw. Sprawę przekazaliśmy już inspekcji pracy, a artykuł na ten temat – po potwierdzeniu zarzutów ze strony pracowników – pojawi się na łamach Kuriera.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI