Ryzykowne zachowania zdrowotne dotyczą również iławskiej młodzieży. Obserwacje w zakresie złego odżywiania, palenia, alkoholizmu, jakie przeprowadziłem w jednej ze szkół średnich w Iławie, świadczą o lekceważącej postawie wobec zdrowia.
Feliks Rochowicz
Idąc miastem, obserwuję moich rodaków, którzy nie szanują zdrowia. Bez czapek, dziewczęta z gołymi brzuszkami i nerkami, niektórzy chłopcy w podkoszulkach i krótkich spodenkach. Do tego piwo w dłoni, a papierosik w ustach. Oto obraz pewnej części młodego pokolenia. Lecz kiedy zapytasz ich, czy cenią zdrowie, to 80% z nich odpowiada twierdząco. Polacy jednak częściej deklarują się, niż rzeczywiście dbają o własną tężyznę.
Brak odpowiednich nawyków higieniczno-zdrowotnych wiąże się z niewystarczającą rolą wychowawczą rodziców i nauczycieli, bo jedni i drudzy nie świecą dobrym przykładem. Hasło: „zdrowie zaczyna się w domu”, lansowane przez Światową Organizację Zdrowia, w Polsce dalekie jest od rzeczywistości.
Własny udział społeczeństwa w profilaktyce zdrowia nie musi oznaczać wydawania środków finansowych, a przede wszystkim wiedzy i umiejętności prozdrowotnej. Marc Lalonde, minister zdrowia Kanady w 1974 r., przedstawił koncepcję, że stan zdrowia ludzkiego zależy w 50% od stylu życia, w 20% po równo od środowiska i obciążeń genetycznych, a tylko w 10% od działań służby zdrowia.
50% zdrowia w moich rękach to prawdziwy skarb, nikt jednak nie dba o tak wiele. Czyż trudno o rozsądek w żywieniu, higienę osobistą, unikanie alkoholizmu i nikotynizmu, a nade wszystko sportowy tryb życia, które należą do kanonów zdrowia? Szacunek do zdrowia przez mycie zębów, noszenie szalika i właściwe ubieranie się zimową porą, dbanie o właściwe odżywianie, nie są w polskich rodzinach cenione.
Popatrzmy, jaki jest stosunek do zdrowia ma iławska młodzież. Spośród niej zawsze spożywa pierwsze śniadanie (25-30% zapotrzebowania dobowego energii) tylko 50% dziewcząt. Natomiast 22% dziewcząt mówi, że nigdy rano nie jada. Z tego względu zagrożonych niedożywieniem jest średnio 18% męskiej i 23% żeńskiej młodzieży iławskiej. Codziennie 28% młodzieży z iławskiego środowiska pali papierosy, zaś ilość uczniów, która „dla sprawdzenia się” sięga po kieliszek, poraża. Tej, która nigdy nie doświadczyła stanu upojenia alkoholowego, było tylko 26% dziewcząt i 30% chłopców. Reszta młodzieży (70-88%) co najmniej raz i więcej w wieku 16-17 lat doświadczyło alkoholowego stanu upojenia.
Istotne z punktu zdrowotności jest życie w zgodzie z przyrodą, a nade wszystko aktywność fizyczna, szczególnie wysiłki rekreacyjne w naturalnym otoczeniu.
Stwierdzenie, że iławska młodzież jest aktywna sportowo, niestety jest złudne. Niedostatek aktywności fizycznej młodzieży z Iławy mierzony ilością dni w tygodniu, jakie przeznacza dziennie na wysiłki fizyczne (co najmniej 60-minutowe, łącznie z w-f) dotyczy aż 41% dziewcząt oraz 36% chłopców. Pamiętam, jak 10 lat temu wyliczono, że co szósty uczeń uprawia sport rekreacyjnie. Nacisk ze strony administracji na tzw. „frekwencję” na sportowych zajęciach pozalekcyjnych zrobił swoje. Jedna z sekcji, którą prowadził trener (sztuk jeden), liczyła… 310 uczestników. Moim zdaniem należy oddzielić treningi sportowe młodzieży od zajęć rekreacyjno-zdrowotnych organizowanych w szkołach lub przez centrum sportu.
Czynnik środowiskowy, jak przyroda, infrastruktura rekreacyjno-sportowa, jej dostępność i edukacja w rodzinie decydują o dalszych 20 procentach zdrowia. I zgoda. Nieodłączna z promocją zdrowia jest dostępność do szerokiej bazy sportowo-rekreacyjnej. Kolejny „orlik” wykluwa się na osiedlu Lubawskim – piękny jak marzenie. Czy będzie on jednak powszechnie dostępny od rana do późnego wieczora? Osobiście preferuję boiska tańsze, zwykłe, ale takie, do których dostęp byłby bardziej powszechny.
Tylko w 10% nasze zdrówko zależy od dobrej organizacji i zasobności służby zdrowia. Reforma służby zdrowia niewiele zmieni, jeśli odbywać się będzie bez wsparcia i racjonalnych zachowań zdrowotnych obywateli-pacjentów. Bez osobistego wkładu obywateli najlepsi lekarze i najnowocześniejsza technika medyczna nie mają mocy, by postawić nas na nogi. Nie musimy być skazani na uporczywe choroby cywilizacyjne, tym bardziej, że zdrowie, o czym warto pamiętać w dobie komercjalizacji usług medycznych, jawi się jako wartość mierzona naszymi wydatkami. Tymczasem każdy Polak chce mieć nieograniczony i darmowy dostęp do lekarza. Stąd zanim człek ujrzeć zdoła lekarza pierwszego kontaktu – osobiście zwę go frasobliwie „kontaktem ostatnim” – czas może okazać się na tyle późny, że ledwo ujdzie grabarzowi spod łopaty. Dlatego o zdrowie trzeba dbać od urodzenia po grób.
A propos: „od urodzenia”. Wspomnę o pewnych zwyczajach w starożytności, w Sparcie i Kartaginie – śmiesznych w dzisiejszej rzeczywistości. Istniał zakaz podawania nowożeńcom alkoholu w noc poślubną, aby nie rodziły się dzieci ułomne. Chodzi o to, by planować okres poczęcia dziecka w maksymalnie najlepszym, wspieranym okresem wypoczynku, okresem niepalenia, poprzedzonym ogólnymi badaniami medycznymi. Aktualnie zawieranie małżeństw w Polsce (25%) wynika z „niepożądanej ciąży”, warunków braku pracy, własnego gniazda i podbudowy uczuciowej do przyjęcia, zaznaczmy, niechcianego często dziecka.
Poruszyłem fundamentalne problemy związane z promowaniem zdrowia, którego dziś koszty ratowania sięgają horrendalnych kwot. Należy kształtować nawyki zdrowego stylu życia tak, by iławska młodzież odstąpiła od złego odżywiania, zachowań ryzykownych dla zdrowia, jak alkoholizm i nikotynizm, zwiększyła czas korzystania ze sportu i turystyki. Czy jednak sprzyjają ku temu warunki, kiedy rodzice i szkoła nie dają osobistego przykładu?
FELIKS ROCHOWICZ